Roman Giertych

7 stycznia 2018


Polityk a obecnie prawnik, urodził się 27 lutego 1971 roku. Od urodzenia mieszkał w Kórniku, gdzie ukończył Szkołę Podstawową i Liceum Ogólnokształcące. Został absolwentem Wydziału Historycznego (1989–1994) oraz Wydziału Prawa (1990–1995) Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W 1996 rozpoczął aplikację adwokacką w Warszawie, którą ukończył w 2000.
Od 5 maja 2006 do 13 sierpnia 2007 sprawował funkcje wicepremiera i ministra edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.
Pamiętam, że jako minister edukacji był bardzo źle oceniany, ja na edukacji się nie znam, ale moja Żona nauczycielka też nie najlepiej go oceniała . Ja jednak zauważyłem coś pozytywnego. Pan Giertych zawsze mówił prawdę, nawet jak była politycznie niepoprawna, brzydził się kłamstwem, donosicielstwem i wprowadził mundurki. Wszyscy byli równi. Zniknął podział na tych ubierających się w markowe ciuchy i tych co noszą ubrania z „ciuchlandu”. Miał też swoją wizję nauczania, wizję która opiera się na autorytetach. Dla ucznia takim autorytetem miał być nauczyciel. Uznano, że to jakaś głupota, bo przecież rodzice uczniów, opiekunowie, dziadkowie, są mądrzejsi od nauczyciela, lepiej wiedzą co ich dziecko ma mieć w głowie. Źli politycy zauważyli to i już zawsze ministrem edukacji zostawał ktoś, kto nauczyciela traktował jak śmiecia.
Pan Giertych, prawnik – dobry polityk. Pan Prezydent Andrzej Duda, Pan Jarosław Kaczyński, Pan Zbigniew Ziobro, to też prawnicy, no ale to źli politycy, czemu? Bo są różni prawnicy, są ci co ukończyli prawo karne, jak Pan Giertych i ci co ukończyli prawo administracyjne, jak wymienieni politycy zaliczeni do złych. Wiedziałem , że prawo karne i administracyjne to nie to samo, ale jak duża jest to różnica przekonałem się kilka dni temu.
Zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu kontakt, prokurator, no źle. Pan prokurator zapytał co słychać i prosto z mostu wyjaśnił, że chce mi zaproponować brydża. W moich papierach znalazł, że mam takie hobby. Dodał, że ich czwarty, lekarz, musiał wyjechać a wszystko jest już kupione. Będziemy grać u żony pana doktora też lekarki. Nie czekał na moją zgodę, podał godzinę i adres. Po chwili zadzwoniła żona pana doktora z pytaniem , czy jadam ostrygi. Powiedziałem, że tak. Smakują panu, zapytała. Odpowiedziałem , że traktuję je jako afrodyzjak. Pani była ciekawa czy pomagają. Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć, moje niezdecydowanie skwitowała stwierdzeniem, że trzeba zdiagnozować.
Gdy przyjechałem do domu pani doktor, prokurator już tam był. Przedstawił mnie, wyjaśniając, że ja to taki serwisant jestem. Pani powiedziała, że ma na imię Bożena, dla przyjaciół Bożka. Powiedziałem, że byłoby mi miło, gdybym mógł ją tak nazywać, Bożka. Podarowałem Pani nóż do otwierania ostryg. Bardzo się ucieszyła, te noże które posiada to koszmar jeżeli chodzi o ostrygi stwierdziła. Nagle kot który obserwował całe to przywitanie zwiał do kuchni, pani doktor spytała mnie czy mam w domu psa. Stwierdziła, że jej kot nie toleruje psów. Odpowiedziałem, że nie mam psa. Zadzwonił dzwonek do drzwi, wszedł partner do brydża prokuratora. Pan prokurator przedstawił go, mówiąc, że to kolega po fachu też prawnik, pracuje w policji, w przestępstwach gospodarczych. Mnie zrobiło się gorąco a potem zimno. Musiałem być strasznie blady, bo pani domu podała mi swojego drinka i kazała wypić do dna. Walnąłem szklanę. Jeck Daniels z odrobiną coli, powiedziałem. Tak – a może było coś coli na dnie, odpowiedziała pani doktor zadowolona, że lek podziałał. Prawnik policjant zdjął jednego buta i zauważył, że my wszyscy jesteśmy w butach. Zastanawiał się co zrobić z tym drugim butem, bo nasze buty w odróżnieniu od jego były czyste. Prawnik prokurator poprosił mnie dalej wyjaśniając, że to taki prawnik po administracji.
Usiedliśmy do gry. Powiedziałem, że ja gram systemem naturalnym z dodatków tylko Herbert i nie zgłaszam czwórek. Pan policjant stwierdził, że to nie jest jego poziom, tu się gra wspólny język. Pani doktor odpowiedziała, że to ona gra ze mną i tyle w tym temacie. Potem było już w miarę poprawnie. Gdy moja partnerka rozgrywała , poszedłem do stołu z przekąskami i wyjaśniłem na czym polega przewaga podarowanego przeze mnie noża, nad podobnymi nożami. Otwierając muszlę pokazałem cienkie ale bardzo ostre i mocne ostrze, i gruby rękojeść, taki za który można naprawdę mocno przytrzymać nóż i wydłubać robala. Pochwaliłem sos przygotowany przez panią domu. Oprócz soku z cytryny był tam chyba kardamon, no super. Potem ja rozgrywałem, nóż i ostrygi próbowała pani doktor. Jest jak wsadzić i za co złapać powiedziała. Potem rozgrywał policjant, miał 3 bez atu wykładane, wzięliśmy swoje i prokurator poszedł do stolika z przekąskami. Na stole policjant miał asa i blotkę karo, ja miałem tylko damę. Wyszedł z waleta, o to my mamy króla? Moja partnerka położyła blotkę pik, nie ma kar, co on robi pomyślałem, ze stołu blotka i ja bije damą. Są bez jednej. Jak ty to dałeś redę przegrać, zapytał prokurator. Pomyłka powiedziałem, zapisaliśmy im ugrana partię. Kolejne rozdanie. Dostałem wykładane 5 pików, otworzyłem 1 trefl, partnerka 2 bez atu, no szlemik, 4 trefle pytam o asy, policjant kontra, pokazał, że ma asa trefl, moja partnerka 4 piki, ma dwa asy, ja mam jednego, ale nie mam trefli, daję 7 pików. Policjant kontra, przecież ma asa, ja rekontra, ma asa trefl, a ja nie mam trefli. Rozgrywa pani doktor, wist w trefle pani bije atu i wykłada karty. Policjant rzuca grę i wychodzi bez pożegnania. Głupio trochę, a miało być tak miło. Może poszedł zobaczyć czy rower stoi, powiedziałem. Janek powiedz dlaczego policja w naszym kraju ciągle nazywa się policja a nie milicja, zapytała pani? Nie czekając na moją odpowiedź kontynuowała. Bo “cipendejsi” zrobili skok na policyjne magazyny i zarąbali te smerfastyczne milicyjne mundury, co po dawnych czasach zostały. Występują teraz w nich na wieczorach panieńskich. Dobrze w nich wyglądają. – chociaż ja wole jak są bez mundurów. Gdy policjant kończył wiązanie butów w przedpokoju, pani doktor posłała mu ostatnie przesłanie. Wy uważajcie na skoki, bo jak wam znowu na kasę skoczą to jak “cipendejsi” z gołymi du…i będziecie latać.Wspólnego języka szuka, niech go z moim kotem znajdzie. Kot zrozumiał, że się o nim mówi, zajął miejsce policjanta ale nie zamierzał grać, tylko zawiną ogon i zasnął.
Pani złość trochę przeszła, powiedziała, że mąż musiał wziąć dyżur bo ktoś tam pojechał na spotkanie z Ministrem Zdrowia Panem Konstantym Radziwiłłem. Brakuje kasy bo rząd dał 500 plus, powiedział prokurator. 500 plus to dobra decyzja, zacząłem bronić rządu, trzeba wreszcie dać ludziom odczuć , że jest lepiej, bo przecież jest, powiedziałem. To niech rząd daje z zysków od przedsiębiorstw w których ma udziały, a nie z podatków. Podatki są między innymi na służbę zdrowia, na szkoły , na utrzymanie Państwa. Jeżeli rząd chce pomóc w utrzymaniu dzieci, niech da swoje, z zysku. Może prezesi państwowych spółek nie muszą tak dużo zarabiać. Mądrala pomyślałem, dali się wyruchać Ziobrze bez mydła a teraz się mądrzy – prawnik. Pani rozmowę skierowała na inne tory. Zaczęliśmy rozmawiać o wojnie peloponeskiej. Powiedziałem ze to jeszcze przed naszą erą było, ale było tak samo jak teraz. Agresję i pychę uznawano za mądrość, a próby dogadywania za naiwność. Tyran zaś napuszczał masy na elity.
Czy pan uznaje nas za elitę, zapytał prokurator. Tak odpowiedziałem. Skończyliście studia o których ja nawet nie mogłem myśleć, przeszliście specjalizacje, aplikacje i czort wie co jeszcze. Elita musi być, jak nie wy nią jesteście to kto? Dzwonek do drzwi, wrócił mąż pani doktor, w Warszawie nic nie załatwili. Podobno dyskusję podsumował Poseł Suski, ten od Carycy Katarzyny. Pieniądze będą, jak będzie cud. No to trzeba się modlić o cud.
Pan doktor obudził kota, na stolik postawił flaszkę i już bez polityki zagraliśmy kilka roberków. Dużo się od tych ludzi nauczyłem, coś mi się jednak zdaje, że i oni zrozumieli, że tylko razem tyrana można pokonać.
Następny wpis, Jerzy Owsiak i jego Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

Dodaj komentarz