Tytuł odnosi się do słów Józefa Piłsudskiego, tak nazwał bitwę pod Krzywopłotami, czyli Bydlinem. Ostatnio dużo o tym w Radiu MARIA mówimy. W bitwie tej zginał por. Stanisław Paderewski, przyrodni brat Ignacego Jana Paderewskiego, którego Marysia, (wcześniejsze wpisy) uważała za kogoś wielkiego – w odróżnieniu od Piłsudskiego. Tu jednak zgodziła się ze słowami marszałka. To było niezwykłe, Ona potępiała wszystko co robił Piłsudski, a tu się zgodziła z jego słowami. Staliśmy na miejscu tej bitwy w Bydlinie, pod tymi ruinami. A to widok dzisiejszy – po odrestaurowaniu.
Po śmierci Marysi 13 października 1987 roku wielokrotnie odwiedzałem to miejsce. Było bliżej jak do Warszawy, gdzie spędziłem z nią najwięcej wspaniałych chwil. Zastanawiałem się o co chodziło Piłsudskiemu z tymi Termopilami i czemu Marysia zgodziła sie z jego słowami.
.Określenie to pierwszy raz usłyszałem w wojsku, był 1982 rok – poligon. Jako dowódca plutonu uczestniczyłem w odprawie, bo dowódca mojej kompanii zachlał. Inny oficer – zakładam, że również uczestnik libacji mojego dowódcy spóźnił się, co zagotowało dowódcę pułku, który odprawę prowadził. “Wczorajszy” oficer był sztabowcem ale została mu przydzielona moja kompania skotów i zadania atak na odcinku, gdzie była artyleria. Bojowe wozy piechoty BWP, niskie i niezwykle szybkie miały atakować ten odcinek, gdzie broniła się piechota. Ogromny i wolny skot dla artylerzysty to wręcz wymarzony cel. Szkoda mi było moich chłopaków – to tylko ćwiczenia, nikt nie zginie ale o urlopach nagrodowych, które czasem można było na takich zajęciach dostać, należało zapomnieć. Major, który został moim dowódcą odgadł moje myśli. Nie chmurz się Chmura, nie będzie jak pod Termopilami, nie będziemy bezsensownie poległymi bohaterami. Kazał mi przyprowadzić do swojego namioty trzech ludzi ze wsi, którzy kradli drewno w lesie. Gdy się z nimi zameldowałem, kazał mi przygotować dla nich suchy prowiant ale tak, żeby nikt o tym nie wiedział. Wykonałem. Kazał im iść nocą na garnizon, gdzie ramo miały być ładowane skrzynie z amunicją ćwiczebna do hałbic. Mieli zrobić tak, żeby skrzynie były puste. Wykonali i artylerzyści podczas naszego ataki nie strzelali. Trochę żeśmy się z nich pośmiali ale urlopów nagrodowych żeśmy nie dostali.
Dziś nasi oficerowie sztabowi przy klawiaturach komputerów podobne ćwiczenia odbywali “Zima 20” sobie to nazwali i po pięciu dniach przegrali. Polaka armia przestała istnieć. Myślę jednak, że nagrody za te ćwiczenia dostali. Wszak do “chwalebnych” kart przedwojennej sanacyjnej tradycji w dowodzeniu nawiązywali – znaczy uciekali i rozkazów nie wykonywali.
Klikając TU można o tym poczytać. Ja analizując materiały, które wyciekły sztabowcom doszedłem do wniosku, że mój poprzedni wpis, o nauce czytania był bardzo na czasie. Oficerowie nie nie wykonywali rozkazów – oni ich nie rozumieli.
Chciałbym Kochani, żebyście o tym co tu napisałem – pomyśleli.
Ta herbatka może pomoże.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.