Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Tak rozpoczął się ten tydzień. W Radiu MARIA zrobiłem materiał, jest w ARCHIWUM. Wspominam tam rotmistrza Witolda Pileckiego, któremu Marysia (wcześniejsze wpisy) 25 maja 1987 roku, gdy o Pileckim nie mówił nikt, oddała honor. Złożyła kwiaty pod murem więzienia na Rakowieckiej, w Warszawie – mniej więcej w tym miejscu, gdzie dziś jest tablica upamiętniająca Żołnierzy Wyklętych.

Ja dziś wiem czemu to zrobiła – w audycji, którą robiłem pytałem o to ludzi na ulicy. Ludzie wypowiadają się niechętnie na ten temat. Wiedzą, że roztrząsanie tych spraw nam nie pomaga. My musimy szukać tematów, które łączą, a nie dzielą.

Teraz wspomnę październik 1997 rok, to się łączy – naprawdę. Minęło 10 lat od śmierci Marysi i 7 lat od mojego małżeństwa z Dorotką. Byłem wtedy prezesem i dyrektorem sp. z o.o. DREWNUR. Był to zakład drzewny w miejscowości Nurzec Stacja, koło Siemiatycz. Do domu w Mielcu było daleko i nie na każdą niedzielę jeździłem. W niedzielę 12 października nie pojechałem do Mielca, tylko do Warszawy, na grób Marysi. Mój Teść, żołnierz frontowy, który Marysię znał – twierdził, że była potworem, radził mi, abym o niej zapomniał. Ale 13 października 1997 roku, to była 10 rocznica jej śmierci…

Grób Marysi był wysprzątany, paliło się bardzo dużo zniczy. Postanowiłem chwilę postać, chciałem zobaczyć kto je tu zapala. Podszedł starszy pan, w przymałym płaszczu. Zwróciłem uwagę na jego buty, to były brązowe wojskowe pantofle. Takie jakie oficerowie nosili do munduru wyjściowego. Przyniósł bardzo skromną świeczkę, zapalił, a następnie przyjął postawę zasadniczą (staną na baczność). Nigdy wcześniej go nie widziałem ale on mnie skojarzył z Marysią, uśmiechnął się i mówi. Strzelałem do twojej dziewczyny, ona też do mnie strzelała – różnica była taka, że ja chciałem trafić, a ona nie chciała. Kiedyś podczas akcji jej ludzie mnie pojmali i zaprowadzili do piwnicy – to było tu niedaleko, na Pradze. W piwnicy było ciemno, przez małe okienko wpadało światło ulicznej latarni. Zdziwiłem się, bo jej ludzie wyszli i nie zamknęli drzwi. Wtedy ją usłyszałem. Dobry wieczór panu, powiedziała. Głos dobiegał z miejsca, gdzie nie było nikogo. Dopiero jak z zsunęła czarną chustę z twarzy, zobaczyłem ją. Czarny polowy mundur, a właściwie kombinezon, nie było żadnych odznak, emblematów, guzików, nic nie błyszczało. Zapaliła światło. Nie mam broni, krzyknąłem. To po co oddawałeś, zapytała. W jej ręce zobaczyłem ogromy nóż, rzuciła, nim, przeleciał koło mojej głowy i wbił się w futrynę, tuż nad moim barkiem. Odwróciła się, kopnęła kawałek drewna, który leżał na posadzce – tylko wióry poleciały. Życie przeleciało mi w głowie. Nie chcę walczyć, wycharczałem, wolę na Rakowiecką. To nie jest w mojej jurysdykcji ale rozumiem, proszę tam iść, powiedziała.

Właśnie wyszedłem z wokandy, uznali, że było w obronie własnej. Zabiłem kolegę ze służby – jej informatora, a ona życie mi darowała. Ale ważniejsze jest to, że mi zaufała. Mnie wtedy nikt nie odprowadził, sam poszedłem i wszystko powiedziałem. Teraz, gdy odsiedziałem, wszystko zrozumiałem.

Wchodzi w życia Konstytucja (weszła 17 października 1997 r., została uchwalona 2 kwietnia 1997 r.) jest taka jak Ona chciała – prezydent ma być jak dobry król, jak Papież. Skąd Ona to wszystko wiedziała? Dużo zła widziała, powiedziałem. Boję się, że ci co zła nie widzieli, nie będą wiedzieli. Czego nie będą wiedzieli, zapytałem. Że prezydent ma być królem, a nie premierem, sędzią, czy generałem. Poda mi pan dłoń, zapytał. Podałem

Ale to co mówił, dopiero teraz to zrozumiałem. Prezydent jedynie mianuje, a ktoś inny powołuje i w ten sposób prezydent autorytet zachowuje. Politycy zaś uważają, że takie prezydenckie mianowanie, to jest coś więcej niż powołanie i mamy zamieszanie.

TSUE orzekł, że Izba Dyscyplinarna SN nie może prowadzić spraw dyscyplinarnych wobec sędziów ani przekazywać ich sądom, które nie spełniają kryterium niezależności w rozumieniu prawa unijnego. To właśnie niezrozumienie tamtego, prowadzi do tego.

Nigdy nie porównam Marysi do Żołnierzy Wyklętych, choć w chwili śmierci nawet przez rodzinę była wyklinana. Nie dbała o to. Dla niej liczyła się Polska. Ojczyznę widziała jako kraj potężny gospodarczo, militarnie, a przez to suwerenny. Suwerenności nie da się zadekretować, to trzeba wypracować, a potem pilnować. To jest cel każdego rządu. Jednak od ponad 30-sty lat jedynie o tym gadamy, a przez to od celu się oddalamy.

No a teraz jeszcze inny problem mamy, z pandemią koronawirisa się zmagamy. Pamiętajcie, usta i nos szczelnie maseczką zakrywamy i ziółka popijamy. Herbatkę z mojego sklepu internetowego proponuję.

Dodaj komentarz