Rządzenie opisałem kiedyś jako wywoływanie a potem łagodzenie konfliktów. Skłócanie, czyli tą pierwszą część mamy opanowaną. Łagodzenie napięć społecznych, to nasza odwieczna bolączka. Podobno jak już dopadnie nas straszna bieda, potrafimy się zjednoczyć. Może.
Jan Kochanowski pisał:
“Cieszy mię ten rym: „Polak mądry po szkodzie”;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”
Okres bezpośrednio przed wybuchem II wojny światowej, to kompletna tragedia jeżeli chodzi o rządy w naszym kraju. Zajęcie Zaolzia, zaanektowanie terenu Czechosłowacji wspólnie z hitlerowskimi Niemcami, przekreśliło wszystkie nasze umowy, sojusze, staliśmy się pośmiewiskiem Europy. Ucieczka Naczelnego Wodza Edwarda Rydza Śmigłego z kraju, gdy trwały jeszcze walki, to wręcz niesamowita sytuacja. Mogę zrozumieć Prezydenta, Rząd ale ucieczkę Naczelnego Wodza – NIE!
To taki wstęp, potem było tylko gorzej.
Utworzono Rząd Polski na Uchodźstwie. Sytuacja była prosta. Niemcy hitlerowskie i reszta. Polski Rząd widział to inaczej. Niemcy, Rosja jako wrogowie i reszta. A co, nie damy rady. Weźmiemy się i ich pokonacie. Alianci nie byli tacy dzielni. Woleli mieć Rosjan w koalicji antyhitlerowskiej. W polskim rządzie rozumiał to Sikorski. Pisałem o porozumieniu Sikorski – Majski, o katastrofie gibraltarskiej gdzie Sikorski zginą, napiszę w następnym wpisie. Ta „romantyczna” postawa naszego rządu, w Lasach Janowskich, mojej małej ojczyźnie, doprowadziła do wojny domowej. Działały tam oddziały partyzanckie ZWZ i AK z rozkazu Rządu RP na uchodźstwie zwalczały Bataliony Chłopskie. Te zaś szukały sojuszu z sowietami, a było ich niemało. Działała tam radziecka grupa dywersyjna pod dowództwem mjr Karasionowa. Mieli za zadanie wysadzać pociągi z zaopatrzeniem dla armii niemieckiej. W tych transportach czasem znajdowali się inni żołnierze radzieccy wzięci do niewoli przez Niemców. Uzupełniali oni oddział Karoasionowa, z czasem liczył on prawie 2000 ludzi. Nie był to już oddział dywersyjny, a Karasionow nie panował nad tym wszystkim . Babcia mówiła, to było straszne bydło. Dopiero jak dowództwo przejął Prokopiuk, o którym Babcia mówiła choć ruski to mądry, wszystko się zmieniło. Człowiek ten dowodził bitwą na Porytowym Wzgórzu, mjr Karasionow był jego zastępcą. 3000 ludzi którymi Prokopiuk dowodził przerwało okrążenie 30000 Niemców . (14 czerwca 1944 rok) Zwycięską bitwa, podwójnie zwycięska, bo wszyscy RAZEM, AK , BCh i Rosjanie. Pisałem o tym i jeszcze kiedyś napiszę. Można było? Można. Wspólny cmentarz żołnierzy Prokopiuka, AK i BCh na Porytowym Wzgórzu, to taki symbol „geniuszu” Rządu RP na uchodźstwie. To jednak taka jednorazowa zgoda była. Prokopiuk poszedł uczyć Słowaków miłości do ojczyzny, a nas tej miłości uczyło NKWD. Napisali nam nawet manifest. Byłem kilka razy na lekcji historii pytany o manifest PKWN. Zawsze mówiłem, że manifest stworzyło NKWD. Panie nauczycielki śmiały się z mojego przejęzyczenia. Drogie Panie, pamiętacie Jasia? No i co, teraz też uważacie że się przejęzyczyłem? Jeszcze kiedyś opiszę działania Prokopiuka. Teraz cofnę się o dwa lata, do roku 1942. To czas kiedy działania polskich grup partyzanckich, w rejonie Lasów Janowskich, nie miały nic wspólnego z walką z okupantem. Dokumenty do jakich dotarłem są straszne. To była wojna domowa w najgorszym wydaniu. Z mordami, gwałtami i rabunkami ludności cywilnej – Polaków. Jako dziecko poznałem wielu tych “partyzantów”. -Babcia mi ich pokazywała, uważaj na niego mówiła zawsze. Wielu z nich to była rodzina. Dlatego powstrzymam się od jakichkolwiek opisów. Nie mogę tych ludzi oceniać. A już na pewno obwiniać. Schizofreniczna sytuacja jaką stworzył rząd na uchodźstwie, w jakimś stopniu usprawiedliwia to wszystko. Napisałem usprawiedliwia, no nie – tłumaczy?
Opiszę fakty ogólnie znane, Państwo sami ocenicie, czy można to wybaczyć, czy tylko zrozumieć.
9 sierpnia 1943 roku oddział NSZ dowodzony przez rotmistrza Leonarda Zub-Zdanowicza, PS. „Ząb” Dokonał mordu na pijanych partyzantach z oddział GL „ Jana Kilińskiego”. Zabito 28, niektóre źródła podają 26 ludzi. Stało się to w rejonie wsi Borów. Wymieniłem nazwisko rotmistrza, bo ten był wręcz dumny z tego walecznego czynu. Chwalił się nim tak, że Prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (20 sierpnia 2009 rok). Trzeba jednak wiedzieć, iż wśród zabitych przez „Zęba” mogli być odpowiedzialni za:
1. Zamordowanie Bronisława Płechty jesienią 1942
2. Napad na majątek ziemski pod Gościeradowem, gdzie dokonano zbiorowego gwałtu na właścicielce i rabunku.
3. Mord na rtm. Stanisławie Malanowskim (AK-ZWZ).
4. Zamordowanie leśniczego Antoniego Łaskarzewskiego.
5. W styczniu 1943 roku zamordowano trzech członków NSZ z Kosiny w tym komendanta placówki Henryka Wojewodę
6. W lipcu1943 roku pod Barakami zastrzelono Władysława Raka i Mieczysława Pirona z NSZ
Wymienię jeszcze zamordowanego właściciela dworku w Zarzeczu, człowiek ten był członkiem Rady Głównej Opiekuńczej w Pysznicy. Miał 74 lata!
Tu muszę coś więcej napisać. Zamordowali go sowieci, Polacy którzy twierdzili, że nimi dowodzili, pokazywali drogę. I tych właśnie sowieckich bandytów „Ząb” pod Borowem wypuścił. Bał się mjr Karasionowa. Niepotrzebnie, ten za coś takiego też by ich rozwalił.
Jakie to wszystko głupie. Piszę o strasznych tragediach w czasie wojny, a nie piszę o Niemcach, agresorach. Pisałem wcześniej i jeszcze napiszę. Teraz do polityków z IPN. Kochani – „Ząb” to dla was bohater, wprawdzie Karasionowa się bał, ale pijanych, rozbrojonych gwardzistów nie. Rozstrzelał ich. Rozumiem, Karsionow to wróg ale nie jego „liga”, mógł się go bać. Ale przecież mógł przynajmniej spróbować go załatwić. Wystarczyło wysłać mu wiadomość, że on „Ząb” go zabije. Może rusek umarł by ze śmiechu? Moim zdaniem szansa była.
Kochani politycy, coś jeszcze, ale tylko do was. Wielu z was to „kombatanci” stanu wojennego. Przepraszam za cudzysłów ale służyłem wtedy w wojsku. W 1982 roku na wiosnę będąc na patrolu, patrzyłem jak na drzewach zielenią się liście. Śpiewaliście, że będą tam wisieć komuniści, pamiętacie? Patrząc tak na te drzewa zostaliśmy ”zaatakowani” przez grupę studentów. Nas było trzech ich ośmiu. Wiedzieli, że chociaż mamy broń, to nie mamy amunicji. Oznajmili nam, że też chcą mieć broń, naszą. Zauważyłem, że nie są „na czczo” i wydałem polecenie, tylko żadnych liści. Nie wiem co oni pili, żeby pomyśleć, że żołnierz odda broń. Trochę się z nimi poszamotaliśmy i jeden z moich żołnierzy kopna jednego studenta w d..ę. Widząc mój wzrok, powiedział, że misi iść w krzaki, sikać mu się chce. I właśnie będąc koło tych krzaków, w bezpiecznej jak im się wydawało odległości, nasi „napastnicy” zaśpiewali, że na drzewach zamiast liści, wisieć będą komuniści. Mój żołnierz wyszedł z krzaków i przyprowadził jednego z tych śpiewaków. Cały czas tłumaczył mu, że nic mu nie zrobimy, żeby się nie bał, kapral tylko coś zapyta. Zapunktował tym u mnie, darowałem mu tego kopniaka. Zapytałem śpiewaka, czy on wie kto to komunista. Nie wiedział. Powiedziałem mu, że to populista walczący z kościołem. Żeby go uspokoić pokazałem mu swój medalik, który nosiłem na szyi. Powiedziałem, że jestem chrześcijaninem, a moja wiara każe mi kochać bliźniego. Widząc jego bladą ze strachu twarz, zrobiło mi się głupio. Stał przede mną chłopak, w moim wieku i się mnie bał. Powiedziałem do niego, proszę iść i podałem mu dłoń. Szybko odszedł nie podając mi dłoni, a ja tak zostałem z wyciągniętą ręką. Śpiewak dołączył do stojących opodal kolegów. No i poszli, skomentował jeden z moich żołnierzy. Teraz bez śpiewu, dodał drugi. Tak – pomyślałem, bez śpiewu…
Wtedy zrozumiałem po co ja tu łażę po tym parku. Zrozumiałem z kim ta „Jaruzelska” wojna jest. Łażę tu, żeby zapobiec temu co opisałem powyżej. Moim chłopakom opowiedziałem to wszystko, bez nazwisk, za to ze szczegółami. Tak jak mi w dzieciństwie opowiadali to partyzanci. Jednemu zrobiło się słabo, usiedliśmy. Ten drugi zapytał, czy ci pomordowani ludzie maja jakiś pomnik. Nie, odpowiedziałem, tylko grób. Żeby trochę zmienić temat, zacząłem im opowiadać o mojej szkole średniej. O Zwierzyńcu nad Wieprzem, o rezerwacie ścisłym Bukowa Góra. Powiedziałem, że warto to zobaczyć.
Jak się idzie na Bukową Górę, mija się pomnik partyzantów . Jak się zejdzie z góry, jest wieś Sochy. Jest tam cmentarz, leżą na nim całe rodziny zamordowane przez Niemców 1 czerwca 1943 roku w czasie pacyfikacji wsi: 88 – mężczyzn; 45 – kobiet; 52 – dzieci.
Ten co był taki blady, zrobił się czerwony i wykrzyknął. „Ależ my jesteśmy pojebani”! Wstaliśmy, różne myśli chodziły po naszych głowach. Każdy z nas był z innego rejonu Polaki. Zgodziliśmy się jednak ze stwierdzeniem kolegi.
Na zakończenie, jeszcze do polityków. Do władzy kochani doszliście głosząc hasła populistyczne, z religią nie walczycie, to GRU walczy, wy jesteście jedynie narzędziem. No ale z tej religii to już niewiele zostało! Zrozumcie wreszcie tą głupią sytuację. Spróbujmy jeszcze raz wyciągnąć dłoń, może teraz uda się ją uścisnąć. Kochani – zróbmy to, bo wszyscy się z nas śmieją. Na razie, się śmieją…
Katastrofa Gibraltarska, to będzie następny wpis.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.