Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko

 

1 stycznia 2018


Gdy rozpoczynam pisanie tych słów mamy 27. 12. 2017 rok. Waśnie minęły kolejne Święta Bożego Narodzenia. Dziś dzień Świętego Jana Ewangelisty, mojego Patrona. Zawsze lubiłem ten dzień, jako dziecko mogłem w kościele wypić wino, jako nastolatek po zabawie na Świętego Szczepana mogłem ze znajomymi świętować swoje imieniny. Obchodzę je w czerwcu ale wypić zawsze można. Swojego Patrona cenię za mądrość, jako jedyny z Apostołów zmarł śmiercią naturalną, a nie jak pozostali męczeńską. Sprytny był Jan Apostoł, pobłogosławił kubek z zatrutym winem i przeżył. Ksiądz Jerzy Popiełuszko nie miał tyle szczęścia. Opiszę to co mnie jakoś łączyło z tą wybitną postacią.
W roku 1984 pracowałem z Zakładzie Drzewnym w Chorzelowie koło Mielca. Byłem mistrzem na produkcji. Organizowałem pracę dla około stu osób, w tym był pluton wojska i dwie grupy skazanych. Praca była ciężka. Od siódmej rano do dziewiętnastej wieczorem. Mieszkałem sam. Miałem na kartce żywnościowej 2,5 kilograma mięsa. Proszę sobie wyobrazić, że wystarczało mi to na śniadania, obiady dwudaniowe i kolację przez cały miesiąc. Wtedy też poznałem swojego przyszłego Teścia, Tadeusza Strzałę. Był on Cechmistrzem w Mielcu i załatwiał tarcicę dla budujących się w okolicy kościołów, a było tych budów dużo, tarcicy mało. Dawaliśmy jednak rade i Pan Strzała mnie polubił. Do Mielca miał przyjechać ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dostałem od Pana Strzały zaproszenie na spotkanie z księdzem, mieliśmy jechać razem, ja wcześniej miałem przyjechać do domu Pana Strzały. To się nie udało. Jego Córkę, moją Żonę poznałem dopiero w 1988 roku. Ale na spotkaniu z księdzem byłem . Zapamiętałem takie słowa „Zło dobrem zwyciężaj”. To mądre słowa. Kiedyś wracając do Polski z Ukrainy, stałem przed przejściem granicznym Krakowec. Włączyłem radio. Długo byłem na Ukrainie, chciałem posłuchać polskiego radia. Było tylko Radio Maryja. Nie słucham tego, pisałem dlaczego, jednak to było jedyne polskie radio jakie tam grało. Usłyszałem słowa Ojca Tadeusza Rydzyka, powiedział „Dobro ZŁEM zwyciężaj”. Ewidentnie się przejęzyczył ale nie sprostował tego. Zrobił to inny Redemptorysta prowadzący audycję. Od tego czasu, jak zdarzy mi się posłuchać mediów Ojca Tadeusza Rydzyka, spowiadam się z tego. Budujące dla mnie jest to, że jeszcze nigdy nie zdziwiło to mojego spowiednika.
Był taki okres w moim życiu, że budowałem grobowce. To był początek lat dziewęćdziesiątych. Wtedy zdarzyło się coś strasznego. Płyta nagrobna, na grobie w którym kilka dni wcześniej chowany był zmarły, pękła. Wymieniliśmy ją, patrząc na pęknięcie próbowaliśmy zrozumieć dlaczego pękła. Wyjaśnił nam to grabarz, starszy pan który dużo już widział i o grobach wiedział wszystko. Powiedział, że czasem tak się dzieje, jak zmarły ma jakieś pretensje do żywych.
W roku 2005 nie robiłem już grobowców. Uruchamiałem technologie dla przemysłu drzewnego i meblarstwa. We Włocławku dla PAGED – u uruchamialiśmy linię okleinowania. Wtedy kolejny raz moje drogi skrzyżowały się z księdzem Jerzym. Tama we Włocławku, miejsce gdzie ksiądz Popiełuszko jeszcze żywy został wrzucony do Wisły. Poszedłem na to miejsce. Była tam płyta granitowa – pęknięta. Dokładnie tak, jak ta na „moim” grobowcu. Dowiedziałam się, że to już druga, ta poprzednia też pękła. Jest wiele niejasności co do śmierci Błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, pęknięta płyta potwierdza „teorię grabarza”.
Kilka tygodni temu w moim Kościele Parafialnym zdarzyło się coś dziwnego. Jeszcze przed mszą, patrząc na ołtarz, myślałem gdzie teraz jest ksiądz podglądacz z jednego z moich poprzednich wpisów, tego o Arcybiskupie Pieronku. Potem zaczęła się msza, kazanie. Pierwsze słowa kaznodziei postawiły mnie na nogi. Siedziałem w ławce. Głos mojego księdza podglądacza – jest, nareszcie. Mówiący kazanie zauważył moje dziwne zachowanie. Zaczął się tłumaczyć, że on taki dziwak trochę, dziś będzie do nas mówił. Ojciec Bonifacy ze Zgromadzenia Braci Pocieszycieli z Getsemani. Nie- to nie był mój podglądacz, tamten był wyższy, tylko ten głos. Ojcowie Pocieszyciele budują Świątynię. Sanktuarium Męczeństwa Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki we Włocławku. Ojciec Bonifacy mówił jeszcze długo o męczeńskiej śmierci Błogosławionego księdza Jerzego. Większość tych faktów znam, ale dowiedziałem się, że księdzu ucięto język. Tego nie wiedziałem. Potwierdza to moją własną hipotezę, że mordu dokonali oprawcy z kultury bizantyjskiej, nie Słowianie. Teoria, że za mordem księdza Jerzego stoi Generał Wojciech Jaruzelski, jest dla mnie nie do przyjęcia. Wiem ile ten człowiek zrobił, żeby nie było ofiar. Docenił to nawet Papież, Święty Jan Paweł II, pisałem o tym.
12 września 1984 roku Leonid Toporkow w radzieckiej” Izwiesti” pisał. Ksiądz Jerzy zieje nienawiścią. Już następnego dnia Jaruzelski i Kiszczak spotkali się w tej sprawie, dostrzegli problem, zagrożenie. Sowieci wzięli się za Popiełuszkę. Wcześniej też próbowali „chronić” księdza. Podrzucili mu do domu granaty i zamknęli go . Było to jednak tak durne, że Kiszczak kazał wypuścić. Teraz Jaruzelski pogadał z Glempem, żeby coś zrobić. Glemp zaproponował Popiełuszce wyjazd na studia do Watykanu, Popiełuszko odmówił. (16 październik 1984)
Waldemar Chrostowski, kierowca i ochroniarz księdza, dziwny gość. Miał problemy z prawem za pobicie milicjanta, powinien siedzieć. Wtedy system sądowniczy był taki jak teraz, znaczy jak ten po pisowskiej reformie. Można było załatwić wszystko za wszystko. Opowieści Chrostowskiego, że dogonił go Fiat 125 P gdy jechał Golfem są śmieszne. A to że wyskoczył z samochodu gdy ten jechał sto na godzinę, to wręcz groteska. Kaskaderzy próbowali podczas wizji lokalnej przy 60 km/h, wylądowali w szpitalu połamani.
Bardzo, ale to bardzo źle się stało, że wrócił tamten system. System bezprawia.
Ustawmy zdarzenie chronologicznie, tak jak to najprawdopodobniej wyglądało. Waldemar Chrostowski , przypomnę kierowca i ochroniarz księdza Jerzego. To nie był jakiś lewus. Jak trzeba było dać w mordę nie miał z tym problemu. Budził szacunek. 13 października 1984 roku wioząc księdza Jerzego nie zatrzymał się gdy jego samochód został zaatakowany, uciekł. Nie było problemu, Volkswagen którym woził księdza, to samochód który w tamtym czasie był nie do zatrzymania. Był inny problem, wtedy razem z księdzem jechał jeszcze Seweryn Jaworski, współpracownik księdza Jerzego, Przewodniczący Solidarności 80 Regionu Mazowsze.
19 października 1984 roku jechali sami. Teraz wszystko odbyło się” bezproblemowo”, ubecy uprowadzili księdza. Nie wierzę, żeby ochroniarz z takim charakterem odpuścił i wyskoczył zostawiając Popiełuszkę. Wiedział, że jego księdzu nic nie grozi. Stało się jednak inaczej. Ubecy zawieźli Popiełuszkę na poligon w Kazuniu i próbowali przekonać, żeby podpisał zobowiązanie do współpracy. To był standard. Potem takim zobowiązaniem można było szantażować. Ale nie Popiełuszkę, nic im nie podpisał. Ubecy mieli problem. Nagle pojawili się ich sowieccy koledzy po fachu, znajomi. Dorabiali sobie handlując z nimi złotem. Nie przyszło im do tych głupich łbów, że ruscy nie przyjechali handlować złotem, ani chlać wódę. Sowieci zaproponowali, że pomogą przekonać księdza. Gdy rano ubecy się obudzili, ich sowieckich kompanów nie było. Ksiądz był w agonii, skatowany, miał obcięty język. W pijackim widzie pętali, że jeden ruski mówił, „ On już niciewo nie skażet”.
Zło pokonało DOBRO. Ubecy zrozumieli , że zostali załatwieni. Próba jakiegokolwiek racjonalnego działania z ich strony, oznacza straszną śmierć. Ubecy wybrali wiezienie. Wrzucili konającego księdza do Wisły. Chcę wierzyć, że nie wiedzieli, że Popiełuszko jeszcze żył. Było to najprawdopodobniej 25 października 1984 roku. Zwłoki księdza były w sutannie, oznacza to, że przez 5 dni, do pijatyki z ruskami , ksiądz był traktowany „dobrze”.
30 października 1984 roku wyłowiono z Wisły ciało księdza Jerzego Popiełuszki.
Sowieci – mówi się o nich w Polsce z pogardą, „kacapy”. Nie doceniamy ich, i to jest błąd. Latają w kosmos, pokonali Napoleona, Hitlera. Nas skłócili tak, że nawet w Sejmie Posłowie nie potrafią połamać się razem Opłatkiem. Gdyby nam pozwolono robić z nimi biznesy. Dalibyśmy sobie radę, jak z Niemcami, ale nie, embargo. Pozostają politycy. Tragedia? Niekoniecznie, są różni politycy. Teraz akurat do władzy doszli ci , którzy kultywują etos Rządu RP na Uchodźctwie. Przypomnę napaść z Hitlerem na Czechosłowację, ucieczka z kraju po wybuchu wojny. To nie była ostatnia ucieczka, Rumunia, Francja, skończyli uciekać dopiero jak osiedli pod Londynem. Na wyspie już się tak bardzo Niemców nie bali, zaczęli nawet formować armię. Tylko, że nikt nie wiedział gdzie ten Londyn jest. Londek to jeszcze ale Londyn. Dobrze, że Sikorski załatwił z Majskim, żeby Stalin pozwolił utworzyć Armię na wschodzie, Kościuszkowców. Gdyby nie oni, nie byłoby Polski. Byłaby republika ZSRR. (pisałem o tym) Teraz to czy będzie Polska zależy od Orabana, Premiera Węgier. Nasz Premier właśnie wybiera się pogadać z Orbanem. Musi mu coś obiecać, potrafi obiecywać. Ale czy Orban da się nabrać? To kumpel Putina jest. Panie Morawiecki, może nie obiecuj Pan, daj mu Pan coś. Bo nas z Unii Europejskiej wywalą. Kryształ jakiś mu Pan daj, o… Nie ma co się śmiać.
Taak – na polityków nie możemy na razie liczyć, może kiedyś. Biznes ma związane ręce , embargo, źle…
Jest – jest siła w Polsce, która dałby radę „przekręcić” Sowietów , „Grypsera” , ale to będzie mój następny wpis.

Dodaj komentarz