Obiecałem napisać o Cesarzu Francuzów i teraz żałuję. Mało o nim wiem, a to co jest w dostępnych materiałach, to raczej nie jest prawda. Zresztą to każdy może sobie „wyguglać” i przeczytać. Czytając o jego sukcesach militarnych w Afryce doszedłem do wniosku, że wynikały one z tego, że Napoleon miał doskonały public relations, jakbyśmy dziś powiedzieli. O swoich klęskach informował tak, że były to sukcesy. Potem zakochał się w Pani Marii Walewskiej polskiej szlachciance, powstało z tego związku Księstwo Warszawskie (1807-1815) i syn Aleksander. Napoleon jeszcze nie walczył na wschodzie , postanowił spróbować . 24 czerwca 1812 roku , wkroczył na terytorium Rosji. Car Aleksander I wysłał przeciw Napoleonowi Kutuzowa. Ten miał mniej wojska jak Napoleon, a to dlatego, że u boku Francuzów walczyło wielu Polaków. Cesarz obiecał im, że jak wygra, to będzie Polska jak przed rozbiorami. Kutuzow zaskoczył Napoleona swoją strategią . Rosjanie nie walczyli, tylko się cofali. Tak się cofali, że Napoleon dotarł pod Moskwę. Car Aleksander I jakoś uprosił Kutuzowa, żeby ten może jednak powalczył z Napoleonem. Przekonał go, bitwa bod Borodino (5-7 września 1812 rok). Nie wiadomo kto tam wygrał, wiadomo jedynie, że Kutuzow pozwolił Napoleonowi zająć Moskwę. Robiło się zimno, wojska Napoleona zauważyły, że sama wódka nie ogrzeje, podpalili więc Moskwę. No ale pożarł zgasł, mrozy nie. Napoleon dał dyla, jak z Afryki. Przeprawiając się przez Niemen zapytał oryla, takiego naszego flisaka, ilu dezerterów przed nim przepływało rzekę. Pan jest pierwszy, odrzekł flisak. No – pamiętam jeszcze Bitwę pod Waterloo (18 czerwca 1815 rok), którą Napoleon jak wiadomo przegrał. Ja zapamiętałem z opisów tej bitwy Generała Cambrone, który wezwany do poddana odpowiedział „a gówno” i został ranny. Władysław Broniewski w wierszu „Bagnet na broń” pisał:
Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.
Tu muszę coś więcej napisać. Kiedyś w szkole chciałem poderwać koleżankę z klasy. Podobała mi się bardzo. Jednak Pani polonistka wymyśliła, że ta ma startować w jakimś konkursie recytatorskim, czy krasomówczym, nie pamiętam. Nie chciała iść ze mną do kina, bo musiała się nauczyć co autor miał na myśli. Jak stwierdziła, to trudne, bo trzeba powiedzieć swoimi słowami. Powiedziałem – co może być trudnego w mówieniu swoimi słowami? Poskarżyła Pani, że się z niej nabijam. No – przegięła, ja nie lubię skarżypytów i odpuściłem podrywanie. W dniu wyjazdu na konkurs nie przyszła do szkoły, grypa. Pani załamana, zarządziła, że jak jestem taki mądry, to pojadę w zastępstwie. Chciała tylko wiedzieć, czy umiem jakiś wiersz na pamięć. Wyrecytowałem „Bagnet na broń”. Pani nawet nie pozwoliła mi dokończyć. Poszła po jakieś notatki i pojechaliśmy. W autobusie Pani poczytała swoje notatki i zaczęła mi tłumaczyć co autor miał na myśli, czyli co mam powiedzieć swoimi słowami. Uratowała mnie starsza pani, która weszła do autobusu, i nie miała gdzie usiąść. Szybko ustąpiłem miejsca, a moja Pani nauczycielka odpuściła. W szkole w której odbywał się konkurs było malowanie. Podpici malarze w czapkach z papieru podobnych do tych napoleońskich, kłócili się z woźnym. Zarzucali woźnemu, że ten ukradł więcej farby i cementu niż mu było wolno. Woźny bronił się, tłumacząc, że pan od wefu, remontuje ganek i musiał też trochę wziąć. Majster popatrzył na swojego pomocnika i mówi, Wacuś lej wodę, syp piach, nie żałuj materiału. Wszyscy byli po ”śniadaniu”.
Gdy przyszła moja kolej, pięknie wyrecytowałem wiersz, „Bagnet na broń” ,jury zaniemówiło, nikt nic nie mówił. Ciszę przerwały oklaski, to woźny i malarze zwabieni moimi krzykami bili brawo. A wykrzyczałem – klęskę wrześniową, Lenino, Powstanie Warszawskie, Sybir, Katyń, Majdanek, Oświęcim i nadzieję. Miałem przewagę, zapytałem jury czy wie, kto to był Cambrone. No – tego nikt się nie spodziewał. Jedna z Pań chwyciła encyklopedię ale nie było hasła. Powiedziałem, że to prze „c” a nie „k” się pisze. Wyjaśniłem co powiedział napoleoński oficer, zacząłem wyjaśniać dlaczego Rosjanie to nie Słowianie. Powiedziałem, że w tył głowy strzela się w kulturze bizantyjskiej. Germanowie, Słowianie jak gladiatorzy, zawsze patrzą zabijanemu w oczy. Nie pozwolono mi kontynuować. Recytowałem jako ostatni, więc nagrody już były przyznane. Jury zaproponowało dogrywkę, miałem przeczytać wiersz Wisławy Szymborskiej, a w tym czasie wystawią mi dyplom. Dostałem wiersz „Ten Dzień”. Nigdy go nie czytałem, ale już po chwili odłożyłem kartkę. To o Stalinie, poetka chwaliła Stalina. Nie dali mi dyplomu. Pani w drodze powrotnej nie mogła zrozumieć, jak mogłem nie chcieć dyplomu. Naszym autobusem wracał też malarz ze szkoły. Spał na ostatnim siedzeniu, na głowie miał czapkę z papieru. Naprawdę wyglądał jak Napoleon wracający spod Moskwy. Pani wykrzyknęła – gdzie się gapisz? Popatrzyłem w jej oczy. No powiedz, dlaczego mi to zrobiłeś? Wiesz! Ty jesteś tak głupi, że nawet tego nie wiesz, stwierdziła Pani. No tego było za wiele. Wiem, ale nie powiem, proszę spytać Napoleona, tam siedzi, powiedziałem. Autobus się zatrzymał, przystanek końcowy. Kierowca podszedł do śpiącego malarza – Napoleon, Elba, wykrzyknął. Pomogłem kierowcy wyprowadzić malarza z autobusu. Posadziliśmy go na ławce. Jak spod ziemi wyrósł milicjant. Obywatelu, tu się nie śpi, wykrzyknął. Nie ma sprawy odpowiedział malarz i próbował wstać. Jest kolegium, wykrzyknął jakiś cywil, ORMO, przedstawił się. No to mamy Waterloo pomyślałem. Nagle pojawił się pan o posturze prezesa G-ie S-u, gruby i pod krawatem. Wy kto, zapytał milicjant. Egzekutywa, odparł prezes. Milicjant zasalutował, a do ormowca mówi, chdźwa Gienek. Idziewa, odparł ormowiec. Napoleon był wolny, nawet trochę przetrzeźwiał. Cześć ludziom pracy, powiedział prezes na pożegnanie. Niech żyje bezrobocie, odpowiedział mu napoleon. Co ja tu robię – pomyślałem. Moje myśli odgadł starszy pan w kapeluszu. Obserwował cale zajście od początku. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie – powiedział. Miał rację, 20 lot po tym zdarzeniu w Polsce było normalnie. Ale minęło kolejne 20 lat i mamy to samo. Zreformowaną szkołę, i wymiar sprawiedliwości z czynnikiem społecznym.
Szanowni Państwo, to mój ostatni wpis z cyklu DATY I FAKTY w tym 2017 roku.
Po Nowym Roku rozpocznę od Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszko.
Państwu życzę aby w tym nowym 2018 roku, opuścił Was lęk, ten lęk który paraliżuje racjonalne myślenie. Mam gdzieś politykę. Pustych półek się nie boję, przeżyłem to. Utraty WIARY KATOLICKIEJ się boję. Miłość do Boga i Bliźniego – to zawsze Nas łączyło. Teraz tej miłości do Bliźniego, uczą nas Francuzi i Niemcy.
Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.
Tu muszę coś więcej napisać. Kiedyś w szkole chciałem poderwać koleżankę z klasy. Podobała mi się bardzo. Jednak Pani polonistka wymyśliła, że ta ma startować w jakimś konkursie recytatorskim, czy krasomówczym, nie pamiętam. Nie chciała iść ze mną do kina, bo musiała się nauczyć co autor miał na myśli. Jak stwierdziła, to trudne, bo trzeba powiedzieć swoimi słowami. Powiedziałem – co może być trudnego w mówieniu swoimi słowami? Poskarżyła Pani, że się z niej nabijam. No – przegięła, ja nie lubię skarżypytów i odpuściłem podrywanie. W dniu wyjazdu na konkurs nie przyszła do szkoły, grypa. Pani załamana, zarządziła, że jak jestem taki mądry, to pojadę w zastępstwie. Chciała tylko wiedzieć, czy umiem jakiś wiersz na pamięć. Wyrecytowałem „Bagnet na broń”. Pani nawet nie pozwoliła mi dokończyć. Poszła po jakieś notatki i pojechaliśmy. W autobusie Pani poczytała swoje notatki i zaczęła mi tłumaczyć co autor miał na myśli, czyli co mam powiedzieć swoimi słowami. Uratowała mnie starsza pani, która weszła do autobusu, i nie miała gdzie usiąść. Szybko ustąpiłem miejsca, a moja Pani nauczycielka odpuściła. W szkole w której odbywał się konkurs było malowanie. Podpici malarze w czapkach z papieru podobnych do tych napoleońskich, kłócili się z woźnym. Zarzucali woźnemu, że ten ukradł więcej farby i cementu niż mu było wolno. Woźny bronił się, tłumacząc, że pan od wefu, remontuje ganek i musiał też trochę wziąć. Majster popatrzył na swojego pomocnika i mówi, Wacuś lej wodę, syp piach, nie żałuj materiału. Wszyscy byli po ”śniadaniu”.
Gdy przyszła moja kolej, pięknie wyrecytowałem wiersz, „Bagnet na broń” ,jury zaniemówiło, nikt nic nie mówił. Ciszę przerwały oklaski, to woźny i malarze zwabieni moimi krzykami bili brawo. A wykrzyczałem – klęskę wrześniową, Lenino, Powstanie Warszawskie, Sybir, Katyń, Majdanek, Oświęcim i nadzieję. Miałem przewagę, zapytałem jury czy wie, kto to był Cambrone. No – tego nikt się nie spodziewał. Jedna z Pań chwyciła encyklopedię ale nie było hasła. Powiedziałem, że to prze „c” a nie „k” się pisze. Wyjaśniłem co powiedział napoleoński oficer, zacząłem wyjaśniać dlaczego Rosjanie to nie Słowianie. Powiedziałem, że w tył głowy strzela się w kulturze bizantyjskiej. Germanowie, Słowianie jak gladiatorzy, zawsze patrzą zabijanemu w oczy. Nie pozwolono mi kontynuować. Recytowałem jako ostatni, więc nagrody już były przyznane. Jury zaproponowało dogrywkę, miałem przeczytać wiersz Wisławy Szymborskiej, a w tym czasie wystawią mi dyplom. Dostałem wiersz „Ten Dzień”. Nigdy go nie czytałem, ale już po chwili odłożyłem kartkę. To o Stalinie, poetka chwaliła Stalina. Nie dali mi dyplomu. Pani w drodze powrotnej nie mogła zrozumieć, jak mogłem nie chcieć dyplomu. Naszym autobusem wracał też malarz ze szkoły. Spał na ostatnim siedzeniu, na głowie miał czapkę z papieru. Naprawdę wyglądał jak Napoleon wracający spod Moskwy. Pani wykrzyknęła – gdzie się gapisz? Popatrzyłem w jej oczy. No powiedz, dlaczego mi to zrobiłeś? Wiesz! Ty jesteś tak głupi, że nawet tego nie wiesz, stwierdziła Pani. No tego było za wiele. Wiem, ale nie powiem, proszę spytać Napoleona, tam siedzi, powiedziałem. Autobus się zatrzymał, przystanek końcowy. Kierowca podszedł do śpiącego malarza – Napoleon, Elba, wykrzyknął. Pomogłem kierowcy wyprowadzić malarza z autobusu. Posadziliśmy go na ławce. Jak spod ziemi wyrósł milicjant. Obywatelu, tu się nie śpi, wykrzyknął. Nie ma sprawy odpowiedział malarz i próbował wstać. Jest kolegium, wykrzyknął jakiś cywil, ORMO, przedstawił się. No to mamy Waterloo pomyślałem. Nagle pojawił się pan o posturze prezesa G-ie S-u, gruby i pod krawatem. Wy kto, zapytał milicjant. Egzekutywa, odparł prezes. Milicjant zasalutował, a do ormowca mówi, chdźwa Gienek. Idziewa, odparł ormowiec. Napoleon był wolny, nawet trochę przetrzeźwiał. Cześć ludziom pracy, powiedział prezes na pożegnanie. Niech żyje bezrobocie, odpowiedział mu napoleon. Co ja tu robię – pomyślałem. Moje myśli odgadł starszy pan w kapeluszu. Obserwował cale zajście od początku. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie – powiedział. Miał rację, 20 lot po tym zdarzeniu w Polsce było normalnie. Ale minęło kolejne 20 lat i mamy to samo. Zreformowaną szkołę, i wymiar sprawiedliwości z czynnikiem społecznym.
Szanowni Państwo, to mój ostatni wpis z cyklu DATY I FAKTY w tym 2017 roku.
Po Nowym Roku rozpocznę od Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszko.
Państwu życzę aby w tym nowym 2018 roku, opuścił Was lęk, ten lęk który paraliżuje racjonalne myślenie. Mam gdzieś politykę. Pustych półek się nie boję, przeżyłem to. Utraty WIARY KATOLICKIEJ się boję. Miłość do Boga i Bliźniego – to zawsze Nas łączyło. Teraz tej miłości do Bliźniego, uczą nas Francuzi i Niemcy.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.