W jednym z moich poprzednich wpisów, pisałem o największej bitwie partyzanckiej II wojny światowej, bitwie na Porytowym Wzgórzu. Ten wpis, chcę poświęcić największej bitwie Powstania Styczniowego. (22 stycznia 1863 rok) Rozegrała się ona kilkadziesiąt kilometrów od Porytowego Wzgórza, pod wsią Panasówka. To rejon Zwierzyńca nad Wieprzem.
Bitwa pod Panasówką – to jedna z największych bitew powstania styczniowego. Stoczona przez oddział (700–800 ludzi) dowodzony przez pułkownika Marcina „Lelewela” Borelowskiego, do którego dołączył 400-osobowy oddział Kajetana „Ćwieka” Cieszkowskiego, z wojskami rosyjskimi pod dowództwem majora Sternberga (różne źródła podają od 3000 do 4000 żołnierzy). Oddziały rosyjskie składały się z 5 rot piechoty, szwadronu dragonów oraz dwóch sotni Kozaków. Rosjanie posiadali też cztery działa.
Przebieg bitwy
Borelowski dowodził polskimi siłami ze wzgórza Polak (Rosjanie z sąsiedniego wzgórza „Pod Moskalem”), na którym stoi obecnie pomnik powstańców oraz umieszczone są tablice z opisami w języku polskim i węgierskim.
Po ostrzale artyleryjskim na pozycje powstańcze ruszyła piechota nieprzyjaciela. Jednak Rosjanie zostali zatrzymani, a następnie zaatakowani przez polską kawalerię wspieraną przez kosynierów. Pierwsze natarcie nie powiodło się. Dopiero za drugim razem Polacy przedarli się przez linie wroga, a kosynierzy uszkodzili rosyjskie działa.
Po polskiej stronie oddziałem piechoty dowodził konno węgierski arystokrata major Edward Nyáry. W czasie bitwy został najpierw trafiony kulą w nogę, a następnie w brzuch. Zmarł w lazarecie następnego dnia, 4 września.
Po bitwie oddziały powstańcze rozłączyły się. Borelowski udał się w kierunku Batorza, a Cieszkowski na północny zachód.
Straty polskie w bitwie wyniosły 35 zabitych i 100 rannych. Po stronie rosyjskiej zabitych i rannych było 360 żołnierzy.
Zbiorowa mogiła poległych znajduje się przy wjeździe do Zwierzyńca. Oddzielny grób ma tylko major Nyáry.
W moim rodzinnym domu, o Powstaniu Styczniowym mówiło się mało. Jeżeli już to się śpiewało. Mama z Tatą pięknie śpiewali pieśń ” Za Niemen hen precz”. a jak Tata Mamę wnerwił np. popił, Mama śpiewała tak;
Krakowiaczek jeden
miał koników siedem,
pojechał na wojnę
został mu się jeden,
siedem lat wojował
szabli nie wyjmował,
szabla zardzewiała
wojny nie widziała..
Kiedyś mi wyjaśniła, że pradziadek Taty po Rzeźi Galicyjskiej, Powstaniu Jakuba Szeli,(luty 1846 rok) jako sierota znalazł się w okolicach Zaklikowa. Pracował jako parobek u gospodarzy i walczył o ziemię dla siebie. Opowiadał, że jak był dzieckiem. mieszkał koło Krakowa, miał rodzinę i siedem koni, ale wszystkich wymordowali chłopi, dlatego brzydził się wszelką przemocą. To było tematem żartów. Jak Tata nie słuchał, Mama dodawała, że podobno pradziadek Taty był bardzo przystojny i panny stworzyły mu taką właśnie przyśpiewkę, takiego krakowiaka. Jednak jak wybuchło Powstanie Styczniowe, poszedł do powstania. Brał udział w bitwie pod Panasówka. W 1864 roku ukazem carskim otrzymał ziemię w Kolonii Łysaków (Parama).
Ja o Powstaniu Styczniowym wiem natomiast to. Młodych chłopaków chciano zabrać do carskiego wojska (branka). Ci zamiast do wojska zwiali do lasu, a była zima. Zauważyli to źli politycy i nieszczęście gotowe. Powstanie, Romuald Traugutt, dyktator powstania. Na początku było fajnie, pan z dworu jak jechał do kościoła, to do bryczki zapraszał swych sąsiadów, chłopów. Wszyscy byli jedno. Obiecał im nawet, że ich uwłaszczy, da ziemię. Tylko jak się okazało, że ma dać swoją ziemię, zmienił zdanie. Carowi bardzo spodobał się pomysł z uwłaszczeniem chłopów i to zrobił. Dał chłopom ziemie tak jak obiecali to nasi panowie, ich ziemię, znaczy panów dał. Muszę przyznać, sprytny był ten car. Chłopi kosy co mieli na sztorc, zgięli i poszli kosić żyto, a panowie mieli koszmar. Czyli nic nowego. Najpierw powstanie, a potem, jakoś to będzie. Nie będzie, nigdy nie będzie. Nie da się w walczyć z regularnym, karnym, wyszkolonym wojskiem, nie mając o walce zielonego pojęcia. Jak widzę Antoniego Macierewicza i jego Obronę Terytorialną, przypomina mi się romantyzm. Kiedyś na lekcji polskiego byłem pytany o powstanie styczniowe. Miałem powiedzieć, o pozytywnych aspektach powstania. Powiedziałem, że największym zwycięstwem powstania był koniec romantyzmu (1864rok). Ucieszyło to Panią nauczycielkę, wyciągnęła nawet niebieski długopis. Czerwony, którym wpisywała oceny niedostateczne, ostatecznie odłożyła na biurko. Chciała jeszcze wiedzieć, co to jest romantyzm. Odpowiedziałem, że Polacy własną głupotę nazwali romantyzmem. Pani chwilę myślała, niebieski długopis położyła obok czerwonego, myślała, i nic nie wpisała do dziennika. Pawlak w „Kochaj albo rzuć” mówił, że od myślenia, to tylko głowa boli. Tu nie mogę się z nim zgodzić. Zanim się coś zrobi, zawsze trzeba pomyśleć. Konfederaci barscy, Targowica, Piłsudski, Dmowski, Rząd RP na Uchodźctwie, czy obecny rząd w Polsce. To nigdy by się nie zdarzyło, gdybyśmy pomyśleli, gdybyśmy wyobrazili sobie skutki swoich działań. Na poprawę nigdy nie jest za późno. W powstaniu styczniowym załatwił nas car Aleksander II, teraz Prezydent Putin i jego GRU. (pisałem o tym) Czemu My Polacy zawsze musimy się dać rolować jakimś – a …
Gdy piszę te słowa w telewizji przemawia Pan Jarosław Kaczyński. Mówi o ofiarach stanu wojennego. Panie Kaczyński, Katastrofa Smoleńska to 96 ofiar śmiertelnych. Pańska polityka „węgla i stali” to smog, który zabija prawie 50 000 Polaków rocznie. Po co Panu jeszcze wojna domowa, czy naprawdę nie wystarczy tych ofiar?
Pisałem , że rządzenie to wywoływanie a potem łagodzenie konfliktów. Mam inne doświadczenia. Moja definicja to. Rządzenie polega na wydawaniu tylko takich poleceń, które zostaną wykonane. Słuchałem expose’ Premiera Mateusza Morawieckiego, mówił o tym jak będzie rządził. Żadna z definicji nie pasuje. Ale trzeba mieć nadzieję, no mam, mam nadzieję – że się mylę.
Następny wpis, Napoleon Bonaparte.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.