Katastrofa Smoleńska, winni jesteśmy MY

 

3 lutego 2018


My Polacy, jesteśmy rzeczywiście specyficzni. Wielu z nas to indywidualiści, źle nam w zespole ,wolimy pracować sami, a jak już to mała zgrana brygada. Tu odnosimy duże sukcesy. Przykładem jest sport. Indywidualnie osiągnęliśmy mistrzostwo we wszystkich praktycznie dziedzinach. Jednak bardziej widowiskowe są gry zespołowe, więc ciągle nam się wmawia, że mamy być mistrzami w grach zespołowych. To się udaje częściowo, ponieważ taki zespół jeżeli już osiąga jakieś sukcesy, opiera się na kilku indywidualnościach.
Żeby grać w zespole trzeba przestrzega zasad. Mamy takie powiedzenie, że zasady są po to żeby je łamać. Łamanie zasad mamy we krwi. Ponad 120 lat byliśmy pod zaborami. Łamanie zasad ustanawianych przez zaborców było oznaką patriotyzmu. Jeżeli mamy przeczytać jakąś instrukcję to jest to koszmar. Syn dla NEONET wykonuje usługi polegające na pokazaniu jak się włącza nowy telewizor. Jest tak zarobiony, że chyba będę się musiał nauczyć angielskiego. Syn nie ma czasu żeby mi zaprogramować sterownik, bo musi jechać i programować telewizory.
Czepianie się załogi Tupolewa co się rozbił pod Smoleńskiem, że nie miała uprawnień do latania, to w Polsce jakaś paranoja. Jakich uprawnień, przecież umieli latać. Co mieli jechać do Moskwy, żeby trenować na symulatorze? To kosztuje, a i tak ruski egzamin zaliczy za flachę. Wiedział o tym dowódca 36 Specpułku. Zaproponował, żeby jeden z dwóch samolotów TU 154 jakie były w pułku, służył do szkolenia. To była bardzo mądra decyzja, jednak nie zaakceptowana przez cywilny nadzór nad armią, przez ministra obrony. Minister to polityk, czyli nieszczęście. Rolą polityka w Polsce jest obiecywanie. Minister obiecał, że będą nowe samoloty – Embraery. Chwilowo nie ma na nie kasy, ale na szkolenie wystarczy. Szkolili się więc piloci na symulatorach Embraera, a latali na Tupolewach. Zapytałem kiedyś znajomego pilota jak bardzo różnią się te samoloty. No kapkę się różnią odpowiedział. Jaką kapkę, zapytałem. No takie wiaderko, i dodał. Tupolew to starsza konstrukcja do której dodano trochę nowinek. To jedynie skomplikowało pilotaż. Pilot dodał jeszcze taką uwagę. Ten samolot na takie lotnisko jak Smoleńsk, powinien mieć w załodze rosyjskiego pilota. W Polsce wielu myśli, że zna rosyjski, a tak nie jest. Kontrolerzy na wieży w Smoleńsku, dali warunkową zgodę na lądowanie. Znaczy, że mogli zejść do 100 metrów i jak zobaczą pas mogą lądować, jak nie odejście. Moim zdaniem Kapitan Protasiuk, bo tylko on znał rosyjski, tego zdania nie zrozumiał, powiedział mój znajomy pilot. Czepianie się, że w taką pogodę nie mieli prawa nawet wystartować, to też w naszych polskich warunkach paranoja. Co , co się nie da, do skutku będziemy próbować lądować. W pałacu prezydenckim, co trzeba przyznać, dali radę wyprawić Prezydenta na czas. Nie przyszło im jednak do łbów, że Prezydent przed wylotem chorą Mamę będzie chciał odwiedzić szpitalu. Rządzenie to też przewidywanie. Żeby dobrze rządzić, to trzeba być majstrem, mistrzem, kierownikiem i dopiero dyrektorem. Jak się zostaje dyrektorem bez tej ścieżki, to jest się dyrechtorem. Wprawdzie Prezydent spóźnił się tylko pół godzinki, ale to nie pomogło, wręcz przeciwnie. Warunki w Smoleńsku ciągle się bowiem pogarszały. Za „komuny” nie było cywilnej kontroli nad armią, to źle było. Jednak wtedy pilot nie tylko nie lądował by w Smoleńsku, on by nawet nie wystartował. Łajzy z Kancelarii Prezydenta mają za uszami nie tylko spóźnienie Głowy Państwa na lot. Mieli wpływ na to kto będzie pilotował Tupolewa. Ppłk Bartosz Stroiński, który 7 kwietnia był w Smoleńsku z Donaldem Tuskiem, nie pasował jako pilot do spotu wyborczego, jaki miał być kręcony podczas tej wizyty. Trudno powiedzieć czy Generał Błasik przekonał by do startu Stroińskiego w warunkach, które taki start uniemożliwiały. Kpt. Protasiuk też nie zamierzał lecieć. Uległ Generałowi Błasikowi dopiero po strasznej kłótni. Generał obiecał mu awans i to, że mu pomoże. Zaczął pomaganie od przejęcia dowodzenia nad samolotem. Zameldował Prezydentowi gotowość do wylotu. To moim zdaniem był moment kluczowy. Widać to na filmie z kamer przemysłowych. Para Prezydencka w towarzystwie Generała Błasika wchodzi do samolotu. Pani Maria Pierwsza Dama wie, że są spóźnieni. Ona szanuje ludzi, jest jej po prostu głupio. Szybko wchodzi i nie słyszy rozmowy Prezydenta z Generałem Błasikiem. Prezydent przerażony pyta, czy to Pan Panie Generale będzie pilotował. Nie odpowiada Generał, będę tylko dowodził. W Smoleńsku mgła. Mgła to po rusku tuman, żartuje Prezydent, ten nasz pilot to jest jak ta mgła? Już nie, właśnie wyjaśniłem mu zasady, odpowiedział Generał Błasik. Gdyby Maria Kaczyńska słyszała tą rozmowę, zarządziła by odwrót. Może nie nakręcono by klipu wyborczego. Może Ojciec Tadeusz Rydzyk znowu by ją zwyzywał. Nie było by jednak katastrofy. Katastrofa Smoleńska to nie tylko 96 ofiar śmiertelnych. To zamach Konstytucyjny, obalenie niezależnych Sądów, skłócenie Nas Polaków ze wszystkimi Państwami, a w perspektywie nasze wyjście z UE. Gdy piszę te słowa słyszę w telewizji dyskusję o tym, jak Patryk Jaki próbował wyrolować Żydów. Razem z ekipą do słusznej skąd inąd ustawy, że nie można mówić o polskich Obozach Śmierci, dopisali, że nie można też mówić o wszystkim co dotyczy udziału Polaków w Holocauście. Wyrolować Żydów, no – to nawet Amerykanom nie przyszło do głowy. Po tym jak załatwił ich Hitler są ostrożni. Każdy przejaw antysemityzmu tępią w zarodku. Zupełnie nie wiem po co z nimi zadzierać.
Maria Kaczyńska, to Ona kojarzy mi się z Prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Chciałbym doczekać czasów, gdy Prezydentem Naszego Kraju będzie kobieta. Taka właśnie Maria Kaczyńska. Taka co obroniła by Nas przed głupotą polityków.
Holocaust, to będzie mój następny wpis.

Dodaj komentarz