Józef Piłsudski (1867-1935) – polski polityk, wojskowy i przywódca państwa. Urodził się 5 grudnia 1867 roku w Zułowie na dzisiejszej Litwie w zbiedniałej rodzinie szlacheckiej. Studiował medycynę w Charkowie; jako dwudziestolatek został zesłany na Syberię, skąd powrócił po pięciu latach.
Zły polityk w mojej ocenie. Pierwszy raz usłyszałem o nim jako dziecko. Nie chodziłem jeszcze do szkoły. Po mszy w Parafialny Odpust Świętej Anny w Zaklikowie, Dziadek zaprosił Rodziców i mnie do gospody. Pamiętam taki zielony budynek na początku ulicy Janowskiej. Teraz jest tam puste miejsce. W środku były długie stoły, przy jednym z nich biesiadowali, dziadek i jego koledzy. Wtedy polubiłem oranżadę, teraz takiej nie ma. Polubiłem też pieśń „My Pierwsza Brygada”, którą pięknie śpiewali koledzy Dziadka. Rozmawiali o Piłsudskim, mówili o nim Komendant. Zapytałem Dziadka kto to był ten Piłsudski. Karzący wzrok Mamy sprawił, że Dziadek określając Piłsudskiego powiedział ,zły człowiek. Wiedziałem, że inne słowo zamierzał powiedzieć. Patrząc w sufit Dziadek dodał. Wojtka kazał zastrzelić, bo ten owies koniom podjadał. Dziadek zamknął oczy i walną „setę”, aż mu łzy poleciały. Czemu owies koniom podbierał zapytałem. Bo w promieniu stu kilometrów do jedzenia był tylko ten owies, powiedział Dziadek.
W 1982 roku, będąc w wojsku, jako starszy kapral dowodziłem plutonem kompanii polowej. Kompania ta składała się z żołnierzy, którzy mieli za sobą odsiadkę. Byli karani. To nie było proste. Musiałem naprawdę dobrze kombinować, żeby wszystko grało. Raz w pułku był konkurs piosenki żołnierskiej. Mój pluton zaśpiewał Pierwszą Brygadę, pieśń zakazaną w tamtym czasie. Było to w niedzielę. Przed klubem żołnierskim nasz przemarsz obserwowali cywile odwiedzający żołnierzy. Zapamiętałem starszego pana w czarnym berecie, jak stojąc na baczność salutował podczas naszego przemarsz, w oczach miał łzy. Moi żołnierze gdy go zobaczyli zmienili krok z dowolnego na równy, i zaśpiewali tak, że mury drżały.
Następnego dnia zastępca dowódcy mojej kompanii do spraw politycznych, przedstawił mnie do raportu, do dowódcy pułku. Pamiętam, że bał się tego bardziej niż ja. Miał rację, dowódca wywalił go bo źle zameldował. Mój meldunek przerwał i kazał usiąść. Nie było cię wczoraj w kościele powiedział. Obywatelu pułkowniku byłem na mszy wieczornej, powiedziałem. Pułkownik chodził na tą samą mszę co ja, raz nawet podszedł i podał mi rękę jak było przekażcie sobie znak pokoju. I co ksiądz mówił, zapytał. Że pycha podąża przed upadkiem, odpowiedziałem. Tak- to mądre słowa. Myślisz, że Generała Jaruzelskiego cechuje pycha? Nie odpowiedziałem. A Piłsudski twoim zdaniem popełniał grzech pychy? Nie wiem, mnie tylko pieśń się spodobała i chciałem mieć przełożenie na moich żołnierzy. Trudno nimi dowodzić, a dziś na zaprawie to nawet biegali. Kto twoim zdaniem jest ojcem naszej Polskości po pierwszej wojnie światowej zapytał dowódca. Paderewski odpowiedziałem. Pułkownik uśmiechnął się, na jego półce stała płyta z muzyką Paderewskiego. Tak – jak Paderewski załatwiał Traktat Wersalski, Piłsudski zajął Wilno i kresy. Skłócił nas z Litwinami i Ukraińcami. Z mojej rodziny na Wołyniu nikt nie przeżył powiedział dowódca. Patrzyłem na niego a on na mnie. Wiesz co to „Cud nad Wisłą”, zapytał. Tak, to wygrana bitwa z bolszewikami, odpowiedziałem. Zapamiętaj, dowodził tam generał ;Rozwadowski, zasługą Piłsudskiego było jedynie to, że bolszewicy znaleźli się pod Warszawą. To było bardzo daleko od granicy, dużo dalej jak teraz. W 1920 roku w polskich obozach jenieckich było 80-85 tys. jeńców sowieckich. Śmiertelność była na poziomie 17-20%, umierali na tyfus, czerwonkę, cholerę, grypę. Ruscy w Katyniu „podziękowali” za to naszym oficerom i elitom, powiedział pułkownik. Wstał, z półki wziął zdjęcie przedwojennego oficera. To mój ojciec, czołgiem go rozjechali. Jaką karę mam ci dać zapytał. Tydzień ancla, zaproponowałem. Komu przekażesz dowodzenie? Niech politruk dowodzi, powiedziałem. Dowódca uśmiechnął się. Tak – masz siedem dni urlopu, przekaż porucznikowi dowodzenie.
Gdy wróciłem po urlopie plutonem dowodził starszy szeregowy, dowódca pierwszej drużyny. Złożył mi taki meldunek. Jasiu, wszystko gra, trep dostał sraczki ale to z nerwów, my mu nic nie dosypali. Tu masz swoją dolę. Z ogromnego pudła z tuszankami dał mi jedna konserwę. Reszta dla tej wdowy co koło czołgowiska mieszka powiedział. Gdybym jeszcze tydzień był na urlopie, nie tylko plutonem ale kompanią by dowodził pomyślałem. Wtedy zrozumiałem jak to się stało, że Józef Piłsudski, bez jakiegokolwiek wykształcenia, został Naczelnikiem Państwa. On w więzieniach siedział, i to kilku, jak moje chłopaki.
Jak widzę dzisiejszych naszych polityków aspirujących do miana Naczelnika Państwa, jak próbują naśladować Piłsudskiego, to mi się śmiać chce. Przypomina mi się powiedzenie Piłsudskiego. „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”.
Katyń – to będzie mój następny wpis.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.