No i stało się

Moje ostatnie wpisy, kłóciły się z przekazem TVPiS, czy Polskiego Radia 24. Pisałem, że są to media, które w znacznym stopniu odpowiadają za całe to zło, którego Państwo jeszcze nie widzicie, bo z perspektywy wymienionych mediów patrzycie. Mam nadzieję, że teraz zobaczyliście – coś co miało być jednością, zarządzane z niezwykłą przebiegłością, okazało się marnością.

To bardzo przypomina nasz tragiczny wrzesień 1939 rok. Po tym jak do Niemców dołączyli czerwoni, nasi rządzący dosiedli koni i tylko dudniło na moście w Zaleszczykach. Warszawa kapitulowała.

Na nic zdało się utworzenie Armii Warszawa, na nic żołnierze Armii Poznań i Pomorze, którzy po walkach nad Bzurą, przez Puszczę Kampinowską dostali się do Warszawy, na nic wojska w Twierdzy Modlin. Nikt tego nie koordynował, a generał Juliusz Rómml, dowodzący Armią Warszawa, w skład której wchodził batalion czołgów, gdzieś się ze swoim wojskiem schował.

Tak wtedy jak i dziś Sanacja pokazała, że tylko kłócić się umiała.

Media ekscytują się kłótniami w koalicji rządzącej i rosnącą liczbą zakażeń COVID-19. 24 sierpnia było ich 1136, to dotychczasowy rekord. Ale nie tu moim zdaniem jest problem. Do około setki Polaków, jacy codziennie umierają z powodu zanieczyszczonego powietrza, teraz trzeba doliczyć setkę tych, co codziennie tracą życie z powodu potwornego bałaganu w służbie zdrowia. Zanieczyszczone powietrze, to uwalenie przez premiera Tadeusz Mazowieckiego naszego programu jądrowego, bałaganu w resorcie zdrowia, też dokonała ekipa solidarnościowa. Chodzi o tą Solidarność, co dużą literą się pisze. Nam potrzebna jest taka, co małą literą ktoś kiedyś ją opisze. Ale żeby tak było, trzeba żeby dobro teraz się wydarzyło.

Różaniec Marysi – ciągle go odmawiamy, choć już się nie spotykamy. Ostatnio po takim spotkaniu, byli SB-cy mi opowiadali, jak nad ciałem zabitego taką właśnie modlitwę z major Mari odmawiali. Też Matkę Jezusa Marią nazywali – choć chwilę wcześniej do niej strzelali. To oni mnie przekonali, że będzie dobrze, jak taki Różaniec będziemy odmawiali.

Opowiadali jak na Warszawskiej Pradze, pod koniec 1986 roku w rejonie ulicy Stalowej, w jednej z kamienic ważną teczkę z dokumentami mieli. Nie można było jej zniszczyć, ani oddać. A tu właśnie po tą teczkę przyszła major Mari i jej przystojniacy. Głośno zapukali i na zaproszenie nie czekali. SB-ecy z teczką na dach zwiali. Jeden się poślizgnął i spadł. Wszyscy go ratowali, w du..e teczkę mieli. Jednak rady nie dali i to wtedy, w modlitwie się pojednali. Chciałbym, żebyśmy tak spróbowali. Modlitwa Polski nie ocali ale wzajemną nienawiść oddali.

Chciałbym, aby podczas takiej modlitwy, święcę Państwo zapalili i pamięć o tych co chcieli nas nauczyć wolności i solidarności – ocalili.

Dodaj komentarz