Konstytucja dla nauki

Staram się w moich wpisach nawiązywać do ważnych wydarzeń jakie dzieją się w naszym kraju. Ważnych dla mnie. Dlatego jest to mało interesujące. Zachęcam jednak do lektury. Można zrozumieć dlaczego nasza polityka jest dziwna i przypomnieć sobie daty niektórych wydarzeń z naszej historii.

Reforma szkolnictwa wyższego ministra Zbigniewa Gowina, to temat którego chyba nie powinienem poruszać. Swoją edukację zakończyłem na szkole średniej. Wziąłem sobie do serca stwierdzenie mojego nauczyciela technologii drewna, Pana Stanisława Kowala, który stwierdził, że nadaję się najwyżej na udawanie kierownika hali traków w tartaku w Zaklikowie. Tata był tam dyrektorem. Pamiętam, że wnerwił mnie tym i postanowiłem mu udowodnić, że nie jestem taki głupi jak mu się zdaje.  Kończąc szkołę należało napisać pracę dyplomową.

Wybrałem trudny temat u Pana  Kowala właśnie. Nauczyciela, który uważał, że na piątkę umie Bóg, on na  czwórkę, a my w najlepszym wypadku na dostateczny. Wtedy skala ocen była inna, nie było „dopa”, a piątka była najwyższą oceną. Pisałem o materiałach podłogowych z drewna, na podstawie znanych mi zakładów i literatury fachowej. Praca została oceniona na niedostateczny, a to oznaczało powtarzanie roku. Problemem była literatura fachowa właśnie. Opisałem na podstawie angielskojęzycznych materiałów z mnóstwem zdjęć proces technologiczny deski podłogowej trójwarstwowej. Nie znam angielskiego, miałem przetłumaczone jedynie pojedyncze zdania, pisałem więc praktycznie opierając się na zdjęciach. Okazało się, że opisana technologia jest zła, jest to przykład jak nie należy produkować desek trójwarstwowych. Mnie zaś spodobał się proces klejenia warstwy środkowej i zewnętrznej, która mogła być z bardzo cienkiego drewna, co zdecydowanie zwiększało wydajność materiałową. Pan Kowal stwierdził, że tak kleić nie można, lamelki środkowe, muszą być grubsze, bo trzeba przed klejeniem warstwę uformować łącząc ją sznurkiem, a żeby to zrobić, należy wyciąć w lamelce rowek, w który ten sznurek ma zostać wciśnięty. Ja już się widziałem jako powtarzający klasę, pomyślałem, że zrobię to na wydziale zaocznym. Była szansa, że tam Pan Kowal nie będzie uczył. Nie miałem nic do stracenia. Powiedziałem, że sznurek to do snopowiązałek jest potrzebny, a nie do klejenia desek. Ze łzami w oczach wyjaśniłem jak łatwo stosując układ Leonarda, (wtedy nie było falowników) można regulować prędkością przenośników i jak bez problemu na tych przenośnikach można uformować niekończącą się wstęgę drewnianych lamelek z nałożonym klejem. Wyjaśniłem, gdzie jest problem w tej angielskiej technologii. To sortowanie materiału, które praktycznie eliminowało ludzi. Sortował operator obserwując  drewno w telewizorze. Powiedziałem, że nasza technologia gdzie mnóstwo ludzi na kolejnych etapach sortuje drewno, to technologia ukrywania bezrobocia, które w Polsce jest ogromne. (był rok 1981). Wiem – mówiłem dalej, że nasza Konstytucja gwarantuje pracę, ale to tylko zapis, niemożliwy do spełnienia. Ten telewizor kiedyś sam nauczy się rozpoznawać wady drewna i będzie to robił lepiej od człowieka. Lepiej, szybciej i nie będzie się męczył, brał zwolnień itp. Ja już dziś wiem jak nauczyć telewizor rozpoznawania wad drewna. Przykład skanera dziś.  Wydaje mi się jednak, że to nie czas i miejsce na tego typu dyskusję. I wie Pan Pnie „Psorze” – myślę, że Pan nie jest partnerem do takiej dyskusji.

Po takim wystąpieniu spodziewałem się, że zostanę wyrzucony. Pan Kowal jednak  zapytał co to jest układ Leonarda. Ja zauważyłem, że nie pyta tak, jakby chciał sprawdzić moją wiedzę, pyta tak jakby chciał naprawdę się dowiedzieć co to jest. Wyjaśniłem, że to układ silnika i prądnicy, gdzie można płynnie regulować prędkość obrotów silnika elektrycznego. Stosowany w pilarkach taśmowych do kłód, do napędu posuwu wózka. W komisji zasiadał też Pan Zdzisław Czochra, marginalizowany przez Pana Kowala, teraz postanowił się włączyć i ratować mnie od powtarzania klasy. Zapytał mnie tak. Skoro Panu Kowalowi wyjaśniłeś technologię produkcji deski podłogowej, to i ja chciałbym skorzystać. Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że lokomotywa nie ma mechanizmu różnicowego, takiego jak samochód, a skręca. Często patrzę na wózki szynowe w tartaku i się nad tym zastanawiam.  Wyjaśnij nam to, a otrzymasz pozytywną ocenę swojej pracy dyplomowej. Poczułem, że jest szansa  ukończenia szkoły ale czemu lokomotywa skręca bez mechanizmu różnicowego, nie wiedziałem. Luzik – pomyśl, mamy czas powiedział „czop”, czyli Pan Czochra, bo tak nazywaliśmy tego sympatycznego nauczyciela. Musiałem zagrać na czas, powiedziałem, że muszę podejść do tablicy. Narysowałem szyny, koła wózka i mnie olśniło. Jest luz pomiędzy tymi częściami kół lokomotywy, które prowadzą ją po torze, a koła i szyny to stożek, siła odśrodkowa wypychająca lokomotywę na zakręcie powoduje, że koło zewnętrzne pokonuje dłuższą drogę. Dlatego pociąg zakręca bez mechanizmu różnicowego. Wtedy odezwał się Pan Kowal. Zapamiętam cię jako tego, który podczas moich wykładów patrzył w okno, teraz zrozumiałem dlaczego. Masz ocenę dobrą. Było to tak niezwykłe, że tu mi się  urwał film. Wiem,  że była też sytuacja odwrotna, gdzie bronił się kolega piszący pracę u Pana Czochry, Pan Kowal zasiadał w komisji i, kolega otrzymał ocenę niedostateczną,  Kowal zagiął ich obu, Pana Czochrę i kolegę. Z tej mojej obrony wyciągnąłem taki wniosek. Jeżeli studia mają tak wyglądać, to ja dziękuję.  Zresztą byłem kiepskim uczniem, nawet gdybym zdał egzamin wstępny to i tak nie dałbym sobie rady. Życie utwierdziło mnie w tym, że podjąłem właściwą decyzję. W okresie przemian, gdy szukałem tartaku do „przejęcia” trafiłem do Rogowa. Zakład ten był miejscem, gdzie przyszli technolodzy drewna odbywali ćwiczenia. Ja pomyślałem, że można by tu zrobić muzeum tartacznictwa, trzeba by jednak dostawić trochę nowszych maszyn, obrabiarek i urządzeń. Teraz pracuję nad sterowaniem procesem suszenia. Mam problem z wyznaczaniem wilgotności drewna w suszarni. Zadzwoniłem w tej sprawie  na uczelnię kształcącą technologów drewna. Pani po wysłuchaniu mnie stwierdziła, że to pomyłka. Dodzwoniłem się na wydział technologii drewna.

Moją Żona jest po studiach, jest magistrem inżynierem, ma kilka podyplomowych kierunków, które były konieczne aby mogła uczyć w szkole. Przygotowując się do lekcji  korzysta z materiałów, opracowań . Robi to naprawdę solidnie. Podziwiam ją. Pamiętam też Majkę, absolwentkę zachodnich uczelni, wtedy (1986 rok) moją dziewczynę o której pisałem wcześniej. Nazywałem ją Tancerką. Pamiętam jak kiedyś dostarczono materiały do modernizacji reaktora atomowego Maria  w Świerku. Powiedziała, że musi to zobaczyć, bo będą montować. Gdy zajechaliśmy na miejsce chciała pomierzyć, to były tuleje. Podano jej suwmiarkę. Napisała na kartce jakie przyrządy mają jej dostarczyć  i dała godzinę na określenie kiedy zostaną dostarczone. Miały być na jutro – tak powiedział pan, z którym rozmawiała. Gdy wyjaśniła mu czemu to zła odpowiedź, facet nadawał się na intensywną terapię. Był tak blady, że Majka dała spokój. Przenocowaliśmy w hotelu przy elektrowni. W roku 2008 przeżyłem coś niezwykłego, spałem w tym samym pokoju, opiszę to w następnym wpisie.  Żeby ją ułagodzić do pokoju dostarczono butelkę angielskiej Whiski. Wiedzieli, że Majka studiowała w Anglii. Pierwszy raz piłem coś takiego. Powiedziałem, że to bimber ale kiepski. Wiem gdzie robią lepszy. Czemu lepszy, zapytała. Bo nie śmierdzi.  Opowiedziałem, jak do wytwórców nieśmierdzącego bimbru przyjechała milicja. Szukali trunku. Zaskoczyli „producentów” podczas rozlewania. Kilka butelek wyrzucili  przez okno, a to co zostało w wiadrze postawili jak wiodę w kuchni. Gdy rewizja nie przyniosła rezultatu, milicjanci szykowali się do odjazdu. Wtedy przyszedł kierowca, milicjant który cały czas siedział w „nysce”. Chciał się napić wody, strasznie mu posmakowała, do dziś zajeżdża na tą wodę. Majka nie uwierzyła. Gdy następnego dnia dostarczono mikromierze okazało się, że tuleje to szmelc. Majka była wściekłą, powiedziała – Jasiu jedziemy na nieśmierdzący bimber.  Pojechaliśmy do miejscowości Majdan, koło Łysakowa. To rejon Zaklikowa. Poszliśmy z „głównym technologiem” bimbrowni do lasu. Tam Majka zgłębiała kolejne tajniki produkcji bimbru. Ja otrzymałem polecenie całkowitej abstynencji. Ktoś musiał jechać. Gdy zakończyło się wprowadzanie w tajniki bimbrownictwa  Majka zarządziła powrót. Załadowałem pijanego bimbrownika na tylne siedzenie, Majka wsiadła z przodu i mówi. Tylko nie do Mamy. Mówiła o mojej Mamie w Zaklikowie. Pojedziemy na Kopiec, na kemping, jest po sezonie ale znam stróża, on nas przenocuje. Zaproponowałem, żeby pojechać do Janowa Lubelskiego, jest tam hotel. Jasiu, ja nie nadaję się do hotelu, ty możesz iść ale co byś ty sam beze mnie w hotelu robił? Przybliżyła się i mówi – ja wiem co byś robił. Nie wierzysz? Pokaże ci. Zaczęła rozpinać moje spodnie, głową uderzyła w lusterko wsteczne i wtedy zobaczyła, że na tylnym siedzeniu śpi bimbrownik. Ustawiła lusterko tak żeby widzieć swoją twarz, pogroziła sobie paluszkiem i mówi. Odwieziemy naszego głównego technologa i ci pokaże co byś robił w hotelu. Jak kupimy tartak w Chorzelowie, oprócz planek będziemy robić dębowe beczki. Na tej części gdzie jest teraz pusto wybudujemy gorzelnię, widziałam tam młyn, elewator i jakieś 20 hektarów kukurydz, zgaduję, że to PGR. To wspaniałe miejsce na gorzelnię. Wiesz ja kiedyś piłam Jacka Danielsa, myślałem, że już nic lepszego nie da się zrobić ale to, tu pokazała mi litrową butelkę bimbru, to coś z czym Jack Daniels nie może się nawet równać, to inna liga. To będzie nasza liga Jasiu. Kilka lat po śmierci Majki upadł tartak, młyn i elewator w Chorzelowie, w majątku gospodarstwie rolnym, które Majka nazwala PGR-em uruchomiono gorzelnię ale padła.

Gdy odwieźliśmy bimbrownika, do moich Rodziców w Zaklikowie mieliśmy jakieś dobre dziesięć kilometrów. Miałem jednak zajechać na kemping. Nie zajechałem, droga cały czas była przez las. Nawet do głowy mi nie przyszło, że takie rzeczy mogłem robić w hotelu. Do Mamy przyjechaliśmy na śniadanie, były jaka na miękko.

Polscy inżynierowie decyzję podejmują na podstawie dokumentów, Majka zanim coś postanowiła, musiała to zbadać organoleptycznie, jak mówi moja Żona. Chciałbym aby reforma Gowina spowodowała kształcenie takich właśnie inżynierów. Inżynier nie jest od przekładania papierków. Wprowadzenie ludzi z zewnątrz do władz uczelnie, większe przełożenie programów kształcenia na potrzeby przemysłu, które moim zdaniem są jednym z zamysłów tej reformy skłania mnie do jej poparcia.

Dodaj komentarz