Pisząc mojego bloga staram się wpleść w dyskurs publiczny narrację Marysi. Niezwykłej dziewczyny, którą miałem szczęście znać i spotykać się z nią przez 14 miesięcy w latach 1986-7. Marysia walczyła ze złem, które jak twierdziła jest na wschodzie i na zachodzie. Zło nie ma barw partyjnych, narodowych i zawsze występuje w parze z dobrem. Ważne, aby to dobro wygrywało ze złem. Dziś nasi politycy zło widzą w koledze z konkurencyjnej partii i nie potrafią zareagować na prowokację Władimira Putina, prezydenta Rosji, gdy ten przedwojennego ambasadora Polski w Berlinie Józefa Lipskiego nazywa draniem i antysemicką świnią. Chodziło o obietnicę postawienia pomnika Hitlerowi za zagładę Żydów – wtedy jeszcze do Afryki miał ich wysłać. Ale nie tylko w polityce wygrywa zło. Wierni Kościoła rzymskokatolickiego w znacznej części zostali zmanipulowani i też nie odróżniają dobra od zła. To mnie bardzo martwi, bo tak jak Marysia należę to tego Kościoła. Część hierarchów Matkę Boga Marię Maryją nazywa, a dobro złem. Abp Marek Jędraszewski metropolita krakowski ruchy ekologiczne nazywa ;”Nową forma totalitaryzmu”, a Papież Franciszek przejawem chrześcijaństwa. Ten dysonans przypomniał mi jak byliśmy z Marysia na Świętej dla Prawosławia Górze Grabarka. Majka uważała, że woda z tamtejszego cudownego źródełka daje mądrość i częstowała nią swoich adwersarzy. Nie mówiła, że to na rozum – nikt by nie wypił. Mówiła, że ludzie w 1710 roku pijąc tą wodę pokonali epidemię cholery. Gdy raz pojechaliśmy na Grabarkę po wodę, zostaliśmy “zaatakowani” przez naszych prawosławnych znajomych z Podlasia – śmiali się, że wierzymy w nieomylność Papieża. Marysia wyjaśniła im, że Jan Paweł II jest nieomylny, gdy każe kochać Boga i Bliźniego jak siebie samego – i tylko tu. My Chrześcijanie mamy inny problem, mówiła, wierzymy, że Bóg kazał czynić sobie ziemię poddaną. Uczynić kogoś poddanym – to zło. Tu chodzi o to, aby uczynić ziemię na której będzie można szczęśliwie żyć, gdy to zrozumiemy, słowo poddaną będzie dobre. Zaczęli się zastanawiać – uśmiech zniknął z ich twarzy. Majka polała wodę z Grabarki, wszyscy wypiliśmy, w naszych oczach pojawiły się łzy, padliśmy sobie w ramiona. Cud? Jak ktoś chce – wtedy dla mnie nie był to cud, ludzie wobec siebie byli życzliwi. A dziś? Czym dziś jest miłość Bliźniego? Czy dziś rozumiemy co znaczy czynić sobie Ziemię poddaną? Gdybyśmy to zrozumieli, byłby to cud.
Życzę Wam Kochani, aby ten Nowy 2020 rok był takim cudownym rokiem, abyśmy na nowo odkryli co jest dobro, a co zło – teraz będzie to cud.
W moim życiu byłby to już drugi cud, ten pierwszy zaczął się w Sylwestra 1986 roku, a zakończył podpisaniem porozumień Okrągłego Stołu (6 luty – 5 kwietnia 1989 roku). Wygłaszając toast podczas tego Sylwestra miałem życzenie, aby zwaśnieni siadali przy okrągłym stole, a nie stawali do walki, bo i tak zawsze po walce do stołu trzeba usiąść. To życzenie spełniło się w znaczny stopniu dzięki Marysi ale już po jej śmierci. Zmarła 13 październik 1987 roku, w 44 rocznicę Bitwy pod Lenino. Ten Sylwester zawsze będzie mi się kojarzył z zespołem Teach In. To taka radziecka ABBA, wtedy ulubiony zespół tych co nas gościli, chłopaków z razwietputa. Dziś też trzeba nimi zatańczyć, a nie walczyć, bo znowu od Lenino trzeba będzie zaczynać. Adam Mickiewicz po klęsce Powstania Listopadowego (30 listopad 1830-21 październik 1831) też zrozumiał, że walka to głupota i w “Dziadach” wieszczył mesjasza, którego imię będzie czterdzieści i cztery”. Dla mnie to było jej imię, Maria – nie Maryja i nie wracajmy do sanacji Panie Putin – Teach In – pamięta Pan?
Spróbujmy razem zaśpiewać dong-a-dong i jak wtedy rozwalić bombkę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.