Ulica 17 Stycznia

Jest jeszcze taka ulica w Warszawie. To data wyzwolenia naszej stolicy w 1945 roku. Zawsze jak zbliża się sierpień, staram się pamiętać o innej dacie związanej z Warszawą i napisać coś o Powstaniu Warszawskim, bo właśnie pierwszego sierpnia 1944 roku wybuchło. To tragiczna data w naszej historii. Ulica 17 stycznia upamiętnia dzień, kiedy ofiary powstania zostały pomszczone przez Polskich Żołnierzy, wchodzących w skład 1 Frontu Białoruskiego. 14-stego stycznia 1945 roku rozpoczęła się operacja warszawska. Żołnierze Radzieccy i Polscy zdobyli przyczółek warecko-magnuszewski i okrążyli Warszawę. Teraz w kilka godzin zajęto stolicę. Nie można zdobywać dużych miast walcząc o każdy dom, tak jak Powstańcy Warszawscy. Najpierw trzeba odciąć zaopatrzenie i drogi odwrotu, wtedy przeciwnik ma dwa wyjścia, poddać się albo zginąć. 17 stycznia 1945 roku sforsowano Wisłę tam, gdzie nie udało się to generałowi Zygmuntowi Berlingowi w czasie powstania, toczono walki uliczne ale teraz to Niemcy mieli w oczach strach, była to zemsta za śmierć około 16 000 Powstańców, 2000 żołnierzy Berlinga (to prawie wszyscy) i 200 000 cywilów, którzy stracili życie w Powstaniu Warszawskim. Niezwykłe dla mnie jest to, że o upadek powstania, o to, że było aż tyle ofiar obwinia się generała Berlinga. Zarzuca się mu, że do boju posłał nie wyszkolonych żołnierzy, bez wsparcia artylerii i lotnictwa. Takie wsparcie wymagałoby kogoś, kto na powstańczym brzegu kierowałby ogniem, inaczej zmasakrowano by cywilów. Berling posłał takich żołnierzy jakich miał, a to że desant był masakrą jego wojska, miało inną przyczynę. Opisałem ją we wpisie “Fatalny wrzesień 1987”. Armia Krajowa na Kielecczyźnie “rozwaliła” kompanię radzieckich komandosów – dywersantów, którzy mieli w Powstańczej Warszawie zlikwidować niemieckich snajperów i gniazda ciężkich karabinów maszynowych. Premier Mateusz Morawiecki złożył kwiaty na grobie tych “akowskich bohaterów”. Nie zdziwiło go, że grób jest w Niemczech, pod Monachium, a może on to zrobił świadomie? Dziś wymazuje się z naszej historii Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego walczących podczas II wojny światowej – znika w Warszawie ulica upamiętniająca ich zwycięstwo w Bitwie o Warszawę 17 stycznia 1945 roku.

Wszystko co piszę to nie jest wiedza, którą zdobyłem czytając “przedwojenne książki”, jak pani Beata Szydło o Katyniu. Opowiedziała mi to Marysia i nie tylko opowiedziała, w 1987 roku zawiozła mnie na Kielecczyznę, żyli jeszcze ci co pamiętali masakrę dokonaną przez Brygadę Świętokrzyską na żołnierzach radzieckich – tam zginął wuj Majki. Dotarliśmy też wtedy do ludzi, którzy przechowywali przerażonego Józefa Piłsudskiego w czasie, gdy trwała Bitwa Warszawska. Majka udowodniła mi, że Piłsudski nie miał nic wspólnego z “Cudem nad Wisłą – tym ogromnym zwycięstwem, jakim było pokonanie bolszewików (13-25 sierpnia 1920 rok). Zapowiedziała, że teraz będzie inaczej, nie pozwoli aby wyzwolenie warszawy, 17 stycznia 1945 roku, zostało zakłamane i podzieliło losy tamtego zwycięstwa. Zapamiętałem ten wyjazd, bo to było jej ostatnie wyjście ze szpitala. Następne było w trumnie.

Pisałem, że paliliśmy z Marysia znicze pod Pomnikiem Chwała Saperom w Warszawie, Majka upamiętniała swojego wujka, co go na Kielecczyźnie zabili AK-owcy, a ja swojego, co zginą podczas szturmu Berlinga na praskim brzegu, lub w nurtach Wisły. Pewnie był niewyszkolony, tu mogę się zgodzić z krytyką dzisiejszych “piłsudczyków”, czyli ludzi bez wyobraźni. Do I Armii Wojska Polskiego wstąpił po 22 lipca 1944 roku – data manifestu PKWN. Nawet bez Marysi wiedziałem, że manifest był ogłoszony w Moskwie a nie w Chełmie i nie przez PKWN, tylko przez NKWD. Panie od historii w latach siedemdziesiątych uznawały, że się przejęzyczyłem i śmiały się… Mój wujek, gdy przeczytał manifest nie cieszył się, chociaż był wolny i nic mu nie groziło, zostawił rodzinę i poszedł do wojska. Dziś dla naszych rządzących postąpił źle, powinien do partyzantki, byłby dziś żołnierzem wyklętym. Ja jednak będę bronił jego decyzji. On nie dlatego poszedł walczyć, by bronić zapisów w manifeście PKWN – Nowa Konstytucja, płaca minimalna:) Zrobił to z takich samych pobudek jak Powstańcy Warszawscy, miał dość upokorzeń. Wiedział, że tylko wspólnie można Niemców pokonać. To było po największej Bitwie Partyzanckiej na Porytowym Wzgórzu, jego Małej Ojczyźnie (14 czerwca 1944 rok), gdzie Rosjanie, Polacy z BCh i AK, przerwali okrążenie ogromnych sił niemieckich. Przypisywania temu człowiekowi, który oddał życie za Ojczyznę brak politycznej świadomości, wymazywanie jego poświecenia z historii jest… No własnie – i to jeszcze przez kogo?! Tych od Nowej Konstytucji i płacy minimalnej – okazuje się, że powojenna władza była zła ale program miała dobry i pan Jarosław Kaczyński chce go wprowadzić dziś. Zna “Lenina dzieła wszystkie” ale to utopia jest – panie Naczelniku… Próbowaliśmy z Marysią w roku 1987 odnaleźć miejsce pochówku wuja – nie udało się. Dlatego znicz na Płycie Desantu paliłem. W czasie tych poszukiwań dowiedzieliśmy się jednak czegoś, o czym historycy, publicyści i politycy milczą. Jak generał Zygmunt Berling, ze swoim wojskiem stanął na praskim brzegu Wisły, Powstanie Warszawskie trwało w najlepsze, Polscy Żołnierze bez walki wzięli do niewoli Niemieckich Żołnierzy, których Niemcy nie chcieli wpuścić na lewy brzeg Wisły, gdzie trwały walki. To mnie zdziwiło. Majka wyjaśniła mi, że AK dogadała się z Niemcami. Niemcy mieli pozwolić aby to Polacy przywitali Sowietów w wolnej Warszawie. Ale tylko na Pradze się to udało. We wpisie “Kulisy wybuchu Powstania Warszawskiegopo” pisałem o tym, wtedy o Marysi nie mogłem jeszcze pisać.

Kogoś może oburzyć to, że porównałem Żołnierza LWP, do Powstańca Warszawskiego pisząc, że ich decyzja o takim a nie innym kroku w tamtym czasie, była podyktowana tym samym, czyli chęcią walki z nienawistnym okupantem. Jak się słucha polityków – rzeczywiście takie porównanie nie jest uprawnione ale jak posłuchamy Powstańców, sprawa nie jest już taka jednoznaczna. Związek Powstańców Warszawskich i Fundacji Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego, po wydarzeniach w Białymstoku wydał oświadczenie; “To przykre, że kiedyś walczyliśmy z nienawiścią, a teraz w wolnej Polsce walczymy o to, aby nie stała się Ona nienawistna”. Nienawiść to coś zupełnie innego niż solidarność, nic nie zrozumieliśmy z lekcji, gdzie łacińskie słowo sanacja, co znaczy uzdrowienie, przekształciło się w klęskę wrześniową. Dziś ci, którzy na ustach mają solidarność, sieją nienawiść. Ja ich nazywam złymi politykami. łatwo ich zdefiniować, bo popierają przedwojenną Sanację – Józefa Piłsudskiego. Muszą w tym celu zmienić historię. Powstaje film o Józefie Piłsudskim z Borysem Szycem w roli głównej. Zakładam, że będzie to zbiór bzdur ale obejrzę. Reżyser i scenarzysta filmu Paweł Rosa powiedział, że będzie to film o upadku ze szczytu. Znam upadki Piłsudskiego ale o tym, że był na jakimś szczycie – nie słyszałem. Buduje się nowe muzea, zmienia wystawy w istniejących, nawet data wyzwolenia Warszawy ma być zapomniana. Podobno ulica 17 stycznia ma być przekształcona na ulicę Komitetu Obrony Robotników. Będą duże koszty, blacha jest za krótka, może wpisać inną datę, 18 listopada – w 2002 roku Lech Kaczyński został Prezydentem Warszawy – łoj tam, łoj tam – przecież my lubimy upamiętniać katastrofy. Jak tak dalej pójdzie, wszystko będzie nosiło imię Kaczyńskiego – no w ostateczności Piłsudskiego ale to tylko te takie starsze katastrofy

01.08.2019 – siedemdziesiąt pięć lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie. Przez szacunek dla tamtych bohaterów, nie będę opisywał uroczystości zorganizowanych przez nasze dzisiejsze władze państwowe. Proszę kliknąć zdjęcie dziewczynki modlącej się na grobach Powstańców i posłuchać powstańczej pieśni. Twarz tego dziecka, to twarz dorosłej kobiety. Źli politycy i ci co ich popierają mówią o dzieciach, jest to mowa nienawistna, prowadząca do konfrontacji – wojny domowej. Woja to nie jest świat dziecka – Kochani…

Warszawa zawsze będzie mi się kojarzyła z Marysią, ona tam mieszkała. Opisze teraz jak jeździłem do niej autobusem w latach 1986-7. Przypomniałem sobie te moje podróże, gdy wybuchła afera z podróżami lotniczymi marszałka Kuchcińskiego. Rządowy samolot wykorzystywał jakby był jego własnością, a to że na pokład zabierał rodzinę i kogo mu się podobało, skwitowano stwierdzeniem – “Przecież samolot i tak leci”. Mam teraz wyjazd do Trójmiasta, zastanawiam się, czy zamiast samochodem nie pojechać pociągiem. Nie będę kupował biletu, przecież pociąg i tak jedzie:) Polacy 123 lata byli pod zaborami, niechęć do władzy, do przepisów mamy we krwi. Dziś młodzi lidzie, których nikt nie uczy prawdziwej historii, mogą być zdziwieni, że władza zamiast dbać o kraj, okrada go. Mnie to nie dziwi, tak było zawsze. Ale za “komuny” kradła nie tylko władza – kradli prawie wszyscy, a właściwie to kombinowali. Tak nazywano wtedy kradzież. Kombinacja to nie grzech ale zaradność, mówiono. Stanowiska pracy, na których można było być “zaradnym”, to była dobra robota. Wyjaśnię to na przykładzie kierowcy autobusu. Pamiętam jak w latach kiedy do Majki jeździłem, w komunikacji miejskiej ludzie podawali sobie bilety, W tamtym czasie nie było cyfrowych kasowników, kasownik robił w bilecie dziurki a ich układ nie był zmieniany cały dzień. W autobusach zaś, bilet kasował kierowca i to on był panem i władcą. Mógł zdecydować, że zabierze tylko tych, co mają bilety z kasy. Potem gdy było miejsce sprzedał jeszcze kilka ale taki szczęśliwy pasażer dostawał stary bilet lub musiał bilet kierowcy oddać, żeby ten mógł go sprzedać kolejny raz. Często na trasie z Mielca do Warszawy płaciłem pełna kwotę, a dostawałem bilet do Baranowa Sandomierskiego, na następny przystanek. Kierowca prosił, abym usiadł z przodu. W razie kontroli podawał mi właściwy bilet. Zdarzały się jednak wypadki z tego powodu, kierowcy nie patrzyli na drogę, tylko wypatrywali kontroli. Rady pracownicze i związki zawodowe w przedsiębiorstwach PKS postulowały, aby kierowca miał pomocnika i tak zrobiono. Podniosło to bezpieczeństwo podróżowania. Pomocnik pomagał robić szwindle ale wtedy kasa szła na dwóch – coś za coś. W drugą stronę jednak, szwindle nie działały w autobusach tak dobrze jak w komunikacji miejskiej, tu pasażerowie mieli”gorzej”. Byłem świadkiem jak w zimę stulecia 1987 roku, w autobusie do Warszawy o godzinie pierwszej w nocy, przy ogromnym mrozie, kierowca przejechał most na Wiśle za Baranowem Sandomierskim, stanął w szczerym polu i sprawdził bilety. Dwóch młodych chłopaków, którzy udawali, że śpią na ostatnim siedzeniu, miało bilety do Baranowa, tłumaczyli, że zaspali:) Kierowca wywalił ich na mróz w ciemną noc. Poprosiłem, żeby zawiózł ich chociaż do Ostrowca Świętokrzyskiego ale był nieugięty. Zapamiętałem sobie go ale on nie zapamiętał mnie i to dawało pewne możliwości. Kiedyś wracałem z nim z Warszawy, mieszkałem wtedy w Chorzelowie, to miejscowość przed Mielcem, zwykle prosiłem kierowcę żeby mi się zatrzymał. Autobus był pospieszny w Chorzelowie nie stawał ale jak dałem parę złotych staną. Jednak to było uzależnione od tego, czy kierowca widział w mojej ręce “klepaki”. Wziąłem do ręki banknot ale tak, żeby nie było go widać i poprosiłem aby zwolnił koło kościoła. Ten zauważył, że ręce mam puste i oznajmił, że tu nie ma przystanku. Poczekałem jeszcze chwilę i na wysokości lotniska wysunąłem banknot. Kierowca zobaczył i zaczął hamować – tu może być zapytał. Nie za daleko – odpowiedziałem, taryfą wrócę. Teraz mnie zapamiętał. Następnym razem nie zabrał mnie, bo nie miałem biletu z kasy. Zostałem na dworcu PKS w Mielcu o północy. Zadzwoniłem do Marysi i wyjaśniłem dlaczego przyjadę później. Poprosiła, żebym się nie rozłączał, nie było łatwo dodzwonić się z budki telefonicznej. Słyszałem jak przez radiostację, którą Majka zawsze miała włączoną, wydaje jakieś polecenia. Do mnie powiedziała, żebym jechał do domu do Chorzelowa i wyszedł na poranny autobus, co jedzie z Wetliny do Warszawy – zabierze mnie spod kościoła w Chorzelowie. Kierowca tego autobusu sam otworzył mi drzwi i powiedział, że mój bilet jest opłacony. Równie zabawnie wyglądała moja powrotna podróż. W Warszawie na Dworzec Zachodni podjechał ten sam kierowca, co nie zabrał mnie z Mielca. Teraz, kazał się wszystkim odsunąć i poprosił abym wszedł, o bilecie nawet nie wspominał. Przedstawił się tylko i dodał, że jest funkcjonariuszem ORMO. Potem się to wyjaśniło – Majka wysłała swoich ludzi na ten autobus, “zapytali kierowcę o mnie”. Dziś nie ma Marysi ani jej ludzi. Oni by zapytali czemu Kancelaria Sejmu nie wykonuje wyroku Sądu w sprawie ujawnienia list Sędziów, którzy poparli kandydatów do KRS, czy choćby marszałka Kuchcińskiego o jego loty. Zniknąłby uśmiech z twarzy marszałka Terleckiego, a nawet prezesa Kaczyńskiego i wtedy można by upamiętniać tych, nad grobami których modli się dziewczynka. Oni nie o taką Polskę walczyli i nie za taką Polskę ginęli. Ale przyjdzie dzień, że z podniesionym czołem będziemy mogli wydać okrzyk CHWAŁA BOHATEROM! Zobaczysz Aniołku, damy radę.

Ruszył Pol’and’Rock Festiwal 2019. Jerzy Owsiak w Kostrzynie nad Odrą rozpoczął zabawę. Lubię muzykę ale to nigdy nie były moje klimaty, ja muszę mieć poukładane. Gdy widzę namiot – przypomina mi się moja służba wojskowa. Kilkunastostopniowy mróz i zimna “koza” w namiocie. Taki piecyk co zgasł, bo ktoś zasnął i nie podkładał drewna. Rozumiem jednak tych ludzi, każdy potrzebuje odmiany – ucieczki do świata z dziecięcych marzeń. Nie da się zbudować takiego świata ale można sprawić, żeby stał się on bardziej powszechny. Niestety, są źli politycy, oni nie pomogą. Jerzy Owsiak pokazuje taki świat z dziecięcych marzeń ale to co robi, to nie są marzenia, to konkretna pomoc. Jego Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to fenomen na skalę Światową. Szkoda, że nikt nie zauważył tego dobra podczas obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego – Owsiak uczcił godzinę “W”. Narzekano, że dziś młodzież jest inna, kiedyś młodzi ludzie byli wychowywanie w poczuciu patriotyzmu, miłości do ojczyzny. W przemówieniach poddawano w wątpliwość, czy dziś młodzi ludzie stanęliby w obronie Polski. To co robi Jerzy Owsiak, to jest dziś obrona Ojczyzny. Jego ludzie nie dali się zmanipulować radzieckiemu wywiadowi GRU, który tak nas skłócił, mało tego, WOŚP gra w Moskwie – gra na całym Świecie. Oddajemy hołd dwustu tysiącom ofiar Powstania Warszawskiego. Mam nadzieję, że doczekam dnia, że będziemy w państwowych uroczystościach świętować również takie wyliczenia. Proszę popatrzeć na wykres, który obrazuje pomoc WOŚP dla Polski.

Te pieniądze były dla szpitali, pomogły uratować miliony ludzi, festiwal Pol’and’Rock integruje tą “armię”dobrych ludzi, dla których pomaganie jest sensem życia. Porównywanie ich do “tęczowej zarazy” przez abp Marka Jędraszewskiego metropolitę Krakowskiego, jest wodą ma młyn dla Rosjan. Potrzebują tej wody – Syberia im się pali. Coś mi się jednak zadaje, że tam tylko modlitwa pozostała i na tym proponuję się duchownym skupić.

Dodaj komentarz