Człowiek przeleciał nad kanałem La Manche jak ptak. Francuz Frank Zapata spełnił odwieczne marzenie ludzkości o lataniu. Zbudował Flyobord Air, deskę która pozwala mu być jak ptak. Wystartował z Francji i po 22 minutach lotu wylądował w Anglii, przeleciał 35 kilometrów. Po wylądowaniu bardzo się wzruszył. Zapytano go czy się bał. Jego odpowiedź wzruszyła mnie. Powiedział dokładnie to co mówiła Marysia (poprzednie wpisy) – strach paraliżuje, jeżeli zakładasz kask i się boisz, nie możesz lecieć. Jednak łza w moich oczach pojawiła się też z innego powodu. Pisałem o desce kreślarskiej w pokoju Majki. Kiedyś na desce był projekt muru zabezpieczającego elektrownię jądrową, a obok leżał amerykański komiks, wydany przez . Było tam o latającym agencie, który walczy z komunistami. To był Iron Men – pamiętacie? Marysia miała problem, był 1986 rok, a ona się martwiła, co będzie, jak taki latający terrorysta wleci do jej elektrowni. O powstającej wtedy elektrowni atomowej w Żarnowcu, mówiła moja. Ja zaś, nie mogłem sobie wyobrazić, żeby takie latanie było możliwe ale zapytałem Majkę, tak dla żartu. Co zrobisz jak przyleci Iron Men, żeby wysadzić elektrownię i nas wymordować? Sprawię, żeby się mnie bał – potrafię to Jasiu. Wkrótce się o tym przekonałem i kilka takich zdarzeń opisałem.
Dziś opiszę jak Majka wystraszyła kombatanta należącego do Brygady Świętokrzyskiej. Kolejny raz napiszę o Marysi źle ale słyszałem, że prezydent Andrzej Duda zamierza objąć honorowym patronatem rocznicę powstania Brygady Świętokrzyskiej. Poprosiłem na “Twitterze” jego ministra, pana Andrzeja Szczerskiego, aby przekonał prezydenta, że tak nie można, bo to hańba. Ci co czytają moje wpisy wiedzą czemu, a ci co są tu pierwszy raz i chcą się dowiedzieć, proszę aby przeczytali poprzedni wpis. Wspomniałem tam o ostatnim przed śmiercią wyjściu Marysi ze szpitala. Dziś wizytę na Kielecczyźnie opiszę. bardziej szczegółowo. Był koniec września 1987 roku, Majka była bardzo chora ale jej wyniki poprawiły się na tyle, że dostała przepustkę. Gdy wszedłem do jej szpitalnego pokoju, była spakowana. Siedział z ją jakiś gość i błagał, aby jego informatorowi włos z głowy nie spadł, bo inaczej jego głowa spadnie. Wzięliśmy jej bagaże, ja deskę kreślarską, a SB-ek, bo to SB-ek był, maszynę do pisania. Zapakowaliśmy to wszystko do jej Poloneza, którym po Majkę przyjechałem. Marysia pożegnała SB-eka słowami, aby się tak nie bał o swój głupi łeb i w drogę. Kierunek Kielce Jasiu, około południa byliśmy pod adresem, który SB-ek dał Majce, to była wieś. Moją uwagę zwrócił ostry pies uwiązany na łańcuchu, widać było, że nie jest przyzwyczajony do łańcucha. Gospodarz był uprzedzony o naszej wizycie i wyszedł na podwórze. Przywitaliśmy się i zaprosił nas do domu, mieszkał sam. Bez pytania o cokolwiek z naszej strony zaczął opowiadać jak będąc w Brygadzie Świętokrzyskiej, we wrześniu 1944 roku wymordowali radzieckich jeńców. Był wśród nich wujek Marysi ale nasz “bohater” o tym nie wiedział. Nie wiem co SB-ek mu o Majce powiedział ale wcale nie taki głupi miał łeb. Dziadek opowiedział wszystko ze szczegółami. Gdy skończył Marysia zapytała, czy się nie boi zemsty, nie wszystkich wtedy wymordowali, a w Polsce są radzieckie wojska. Widziała Pani tego psa, zapytał – on nie jest wiązany, niejednemu dupę pogryzł. Ten pies pana nie obroni, idę o zakład, że go spuszczę z łańcucha. O co? O flachę. Stoi – ucieszył się dziadek. Widać było, że to straszna szelma – i jeszcze SB-kom donosi. Szkoda mi było psa, wiedziałem, że Majka zdejmie mu łańcuch ale najpierw psa zabije. Nie lepiej jego przestraszyć zapytałem cichutko. Obiecałam, że go nie tknę, tylko pod tym warunkiem dostałam jego adres. Wyszliśmy na podwórze, pies wręcz oszalał. Okrzyk kijaj Majki i kopniecie w pysk powaliło bestię. Stanęła tak, że łeb psa był zaciśnięty pomiędzy kostkami jej nóg, odpięła łańcuch ale pies zaczął się budzić. Majka zgięła ręce w łokciach, lekko ugięła nogi w kolanach, popatrzyła do góry i wtedy krzyknąłem – Majka nie!!! Przywiąż psa, puki nie ukręciła mu łba, powiedziałem do dziadka. Ten przywiązał psa, biedny wlazł do budy i ze strachem w oczach patrzył na Majkę, która ciągle stała w zasięgu jego łańcucha. Popatrz na jego oczy, powiedziała do dziadka, gdybyś miał jego rozum, też byś się tak bał – bo powinieneś. Zabiłeś wtedy mojego wujka, on Warszawskim Powstańcom przybył z pomocą. Zdjęła chustkę z głowy, nie miała włosów. Dziadek zrozumiał, że bierze chemię. Posłałam do piekła wielu takich jak ty, teraz pewnie sama tam trafię – poczekam tam na ciebie. Wcześniej ktoś cię odwiedzi – to będzie ktoś, przed kim nikt i nic cię nie obroni. Odprowadź nas. Gdy wyszliśmy za bramę Majka otworzyła bagażnik “Poldka” i dała dziadkowi francuską konserwę, taką dla psów, pierwszy raz w życiu coś takiego zobaczyłem. To dla psa, dla ciebie mam coś innego. Założyła wystraszonemu człowiekowi medalik na szyję, złoty krzyżyk. Noś go zawsze i módl się. Podobno Bóg jest miłosierny, ja też na to liczę. Facet był strasznie blady, zaczął coś mamrotać, że potem konserwę psu zaniesie. Nie wierze ci. Ja zaniosę powiedziałem, gość ledwo na nogach stał i cały dygotał. Otworzyłem konserwę i wrzuciłem mięso do miski psa, ucieszyłem się, że nic mi nie jest. Pomerdał ogonem i zaczął jeść. Podjechała milicja, zasalutowali Marysi, a ta wsiadła do naszego samochodu. Uważajcie na niego, powiedziałem do gliniarzy. Proszę się nie martwić. pan da puszkę, wyrzucę do śmieci, powiedział ten co dowodził. Ruszyliśmy bez słowa, Majka wyjęła wojskową mapę, busolę i jak GPS prowadziła mnie do miejsca, gdzie miałem się przekonać, że Józef Piłsudski w czasie Bitwy Warszawskiej dwudziestego roku, ukrywał się na Kielecczyźnie. Dojechaliśmy na wiejska plebanię – to mnie nie zdziwiło, SB-becy i księża to było środowisko zawodowe Marysi. Poczekaj chwilkę Jasiu powiedziała i poszła na plebanię. Po chwili szła pod rękę z jakimś starszym księdzem i śmiali się opowiadając sobie jakieś żarty. Ksiądz przywitał się ze mną i mówi – usiądą z twoją dziewczyna z tylu, my się znamy jak łyse konie. Zdjął swoja czapkę, faktycznie był łysy. Majka ściągnęła chustkę i odsłoniła swoją łysą pałę – wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle zobaczyłem, że ksiądz ma “Ciało Pańskie”, komunię – uklęknąłem. Chora do której jedziemy też jest łysa ale po drodze weźmiemy jej córkę, jeszcze panienka. Nie jest łysa ale – sam zobaczysz. Mieszka u swojej zamężnej siostry, o w tamtym “pegerowskim” bloku. No i zobaczyłem, to nie była panienka, tylko stara panna, która za wszelka cenę chciała znaleźć męża. Tylko wsiadła zapytała Majkę kiedy ma termin. Chodziło o to, kiedy umrze, bo lekarz który leczy jej mamę bardzo dokładnie to określił. Majka z księdzem byli zajęci sobą i nie mieli czasu z nią gadać. Postanowiła zająć się mną. Masz dziewczynę, zapytała. Tak, z tyłu siedzi, odpowiedziałem. E – to nie masz, mówiąc to poprawiła bluzkę, teraz było widać jej potężny biust. Obróciła głowę i dokładnie przyjrzała się Marysi. Bogata – złoto, Wranglery, zapisze ci coś? Już zapisała. Co? Dolary. Dużo? Bardzo dużo. Gotówką, czy na konto? Nie na Świerk. Jaki Świerk? Taki reaktor atomowy. Po co ci reaktor? Żebym nie był łysy. No szkoda by było, fajne masz włosy, takie gęste i czarne aż fioletowe. Co zrobisz z tymi dolarami? Ja nic ale wyremontują reaktor atomowy w Świerku i potem będzie można wcześniej wykrywać raka, nie trzeba będzie brać chemii. Popatrzyła na mnie i mówi; jesteś biedy, bo głupi. Poprawiła bluzkę, teraz nie było widać pępka. Dojechaliśmy na miejsce. Zaniedbane gospodarstwo. Ojciec jeszcze żyją ale do roboty to już się nie nadają, usprawiedliwiła przykry widok córka gospodarzy. Ja tu posiedzę powiedziała, nie mogę patrzeć na tą”bidę”. Weszliśmy do domu. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus wypowiedziane przez Marysię sprawiło, że wszystko wydało się piękne. Ksiądz dał chorej komunię. Zamiast modlitwy Marysia zaśpiewała “Czarną Madonnę, była to ta jej wersja, gdzie nikt nie śmiał nawet pisnąć. Chora wiedziała po co przyjechaliśmy, zaczęła opowiadać jak w 1920 roku ich rodzice, czyli jej i jej męża ukrywali człowieka, który się bał, że go ruskie dopadną. Był w mundurze, zapytałem. E – panie, to nie był wojskowy, odezwał się mąż chorej – całą marynarkę se krupnikiem pochlapał jak jadł. Kapral we wojsku nauczył by go jeść. Leciało mu, bo zębów z przodu nie miał i ręką miał jakąś taką, broniła Piłsudskiego kobieta. Nie mogłem dłużej tego słuchać, miałem gdzieś kto to był ale dziś wiem, że to był Józef Piłsudski, który podobno dowodził Bitwą Warszawską. Może i dowodził, ja poznałem wtedy jego punkt dowodzenia, a dziś widzę skutki jego uwielbienia. Daliśmy gospodarzom francuskie konserwy z cielęciną. Można to było jeść na zimno i na gorąco. Majka była na przepustce ze szpitala, ja specjalnie z tego powodu wziąłem wolne. Opisywałem już tą sytuację, to było wtedy, jak musiałem jej pomóc ze Szwajcarem ale jakoś zapragnęliśmy zostać z tymi ludźmi. Oboje ostatnie 10 lat byliśmy sami, bez rodziny. Wiedzieliśmy jak ważne jest czuć rodzinną atmosferę. Widok tych kochających się starszych ludzi był dla nas obojga tym samym – dobrem. Łózko chorej było w kuchni, obok pieca chlebowego leżało olchowe drewno, z obory słychać było kwiczące świnie. Popatrzyliśmy z Marysią na siebie i Majka kiwnęła głową. Poszedłem z gospodarzem do obory ale świnki były za małe. Zaproponowałem, że kupimy świnię i zabijemy dla nich. Nikt nie sprzeda – powiedział gospodarz, my tu na wsi nie mamy kartek żywnościowych. Przyszło nam do głowy, aby zabić świnię i zrobić im mięso w słoikach, które zapiekałem w chlebowym piecu, było super. Żegnając się należało powiedzieć “Zostańcie z Bogiem” – wszyscy – domownicy, ksiądz i ja czekaliśmy aż Marysia to powie. Ona tak to mówiła, jakby ten jej Bóg naprawdę tam zostawał. Córka starszych Państwa nawet nie zapytała jak Mama się czuje. Majka otworzyła bagażnik i pokazała jej zapas konserw jaki tam był i mówi. Weźmiesz to i będziecie z siostrą przynosić Mamie, a to zaniesiesz jej teraz, tu dała ciastka które ludzie Majki piekli dla niej na bazie Konopi Indyjskich. Niech Mama to je, jak będzie bolało. Są twarde, możesz je rozpuścić w tej herbacie, tu dała woreczek suszonych liści, też z gór Karakorum. To z PEWEX-u, zapytała dziewczyna. Nie od Boga – nie spiesz się, poczekamy. Dziewczyna poszła – po kilku minutach wyszła z miotłą i mówi. Jedźcie ja, wrócę piechotą, po konserwy na plebanię przyjdę – niech Bóg prowadzi. Mnie szczena opadła, a ksiądz się przeżegnał. Majka zasnęła na tylnym siedzeniu, ksiądz usiadł koło mnie i mówi. Nauczam swoje owieczki, że Bóg jest wszędzie ale chyba to nie do końca tak jest – on jest tam, gdzie jest dobro.
Dziś gdy patrzę na naszych złych polityków, to mam wrażenie, że miał rację tamten ksiądz. Było to w rejonie Świętego Krzyża – góra . Jeżdżę tam czasem, gdy nawali grzałka w okleiniarce. Robią mi na poczekaniu każdy typ grzałki, są dużo lepsza od oryginału. Kiedyś czekając na wykonanie zlecenia pojechałem w miejsce, gdzie mieszkał dziadek od Brygady Świętokrzyskiej, którego Majka tak przestraszyła. Drewnianej chaty nie było, na działce stał piękny dom, na podwórzu bawił się mały chłopczyk, którego pilnował pies. Drogą jechał listonosz, zatrzymał się przy furtce, otworzył ją ale nie zamknął, tylko szybko wszedł do domu, miał polecony, widziałem jak gospodyni podpisuje w drzwiach. Pies podszedł do furtki i ją zamknął. Listonosz wychodząc pogłaskał go i przeprosił – powiedział, że teraz zawsze będzie pamiętał, że furtkę trzeba zamykać. Ruszył – psy w następnych domach wyczuły go i tradycyjnie zaczęły szczekać. Patrzyłem na mądrego i pięknego psa, przypominał trochę tamtego. Geny, czy wychowanie, zadałem sobie pytanie, a może jednio i drugie.
Pan Jarosław Kaczyński jest dziś jak Józef Piłsudski w czasie Bitwy Warszawskiej, też prowadząc kampanię wyborczą ukrywa się po wsiach. Jego oczy są jak oczy tamtego żołnierza wyklętego, co go Majka wystraszyła, bo tak się dziś nazywa tamtych…Prezes boi się jak tamci – nawet z potężną ochroną nie pokazuje się w większych miastach. Na wyborczym pikniku w Dygowie pochwalił prezydenta Andrzeja Dudę ale nawet tam ktoś tego nie wytrzymał. Pojawił się transparent z napisem “KONSTYTUCJA” prezes bardzo się wystraszył, zaczął gadać głupoty, że napisze nową. Strach paraliżuje racjonalne myślenie. Po tym jak Marszałek Sejmu “przegiął” z wykorzystywaniem rządowego samolotu i pojawiła się krytyka. Prezes Kaczyński wystraszył się i wywalił Kuchcińskiego. Szkoda mi tego człowieka, Pana Jarosława znaczy ale może Bóg jest miłosierny, trzeba tylko medalik na szyję prezesowi założyć.
Strach to coś naturalnego, tylko głupi się nie boi mówiła Marysia. Ale gdy padną strzały, gdy trzeba podejmować decyzje, nie można się bać. Bardzo mi przykro, że Urząd Prezydenta RP, bojąc sie utraty władzy przez PiS okrył się hańbą, obejmując patronatem obchody rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej. Pan Andrzej Duda chyba zrozumiał błąd i nie weźmie udziału w uroczystościach, nie będzie tam też tez jego przedstawiciela. Jednak jego biuro od patronatów to urzędnicy i oni się boja byłych SB-kółw, tych z którymi walczyła Marysia, a dziś “pomagają” Jarosławowi Kaczyńskiemu przy Spółce Srebrna. Oni mają w d..ie Brygadę Świętokrzyską, PiS potrzebuje głosów Kombatantów w wyborach, czyli ludzi zrzeszonych w Urzędzie ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Szefem jest tam Jan Józef Kasprzyk – historyk, młody człowiek. Słuchając go, odnoszę wrażenie, że wiedzę o Brygadzie Świętokrzyskiej zdobywał czytając przedwojenne, czyli sanacyjne książki.
Zmarł Dawid Kostecki – bokser , miał niezwykły talent do tego sportu. Poznałem go w czasach, gdy podobnie jak on miałem kłopoty. Opowiadał o jakiejś walce, mówił, że jak zobaczył słabość przeciwnika, to parł naprzód aby go dokończyć. Zazdrościłem mu, że się nie bał. Był to czas, kiedy o Marysi starałem się zapomnieć ale opowieść Dawida przypomniała mi, jak sparowałem z Majką. Patrzyli na to jej ludzie, szczęśliwi, że nie są na moim miejscu. Bałem się wyprowadzić cios ręką, bo zawsze gdy tylko odsłoniłem tułów, bosa stopa Majki waliła w moją klatkę piersiową lub dotykała nosa. Jej kopnięcia były markowane ale ja mojego bojowego ducha nie potrafiłem markować. Wyprowadziłem kopnięcie, Majka zamiast zablokować cofnęła się. Bałem się również jej bloków. Blokując nie markowała zbytnio i ból był niesamowity. Stanęła w miejscu, które przewidziałem, była za daleko, żeby mnie kopnąć, postanowiłem uderzyć cuki. Ale tam gdzie znalazła się moja pięść, nie było nic. Majka zeszła w bok, robiła to w niezwykły sposób, nie było widać kiedy. Teraz miała mnie bokiem, a ja musiałem dopiero ją odnaleźć. Kopnęła mnie w pięty, a ja rozpocząłem lot. To nie był lot Zapaty, a o lądowaniu chciałem jak najszybciej zapomnieć. Ippon, powiedziała z uśmiechem i podała mi rękę. Pozbierałem się jakoś i ukłonem podziękowałem za lekcję.
Opisałem dziś to, czego się wtedy nauczyłem – strach paraliżuje racjonalne myślenie. Jej ludzie nie śmiali się ze mnie, jeden poradził mi tylko, że jak walczę, to mam patrzeć na stopy i pieści, a nie w oczy przeciwnika. Oczy major Mari zabijają, dodał. Słuchając Kosteckiego – myślałem, co mógłby osiągnąć ten człowiek, gdyby spotkał Marysię. Dziś próbuję sobie wyobrazić, co mogłaby osiągnąć Polska, gdyby Marysia założyła medalik na szyję pana Jarosława Kaczyńskiego. Niestety nie dane było im się spotkać, Marysia umarła w 1987 roku, a pan Jarosław Kaczyński dopiero wtedy zajął się polityką – było już bezpiecznie. Teraz jednak znowu robi się niebezpiecznie. Donald Trump prezydent USA jednostronnie wypowiedział traktat rozbrojeniowy INF. Władimirowi Putinowi w Rosji pali się Syberia i grunt pod nogami. Zareagował bardzo nerwowo na posunięcie Trumpa. Jak pomyślę, że chęć zachowania władzy przez Trumpa i Putina, może zniweczyć to, czego w 1986 roku dokonał Ronald Reagen i Michaił Gorbaczow w Reykaviku – oni tam zakończyli zimna wojnę przy stole negocjacyjnym. Te rozmowy wisiały na włosku. Zapamiętałem ten okres, bo wtedy Marysia zachorowała pierwszy raz. Podczas katastrofy radzieckiego okrętu podwodnego K 219 dzwoniła do Watykanu. Spiła się strasznie jak już wszystko był w porządku. Opisałem to ale ani wtedy w 1986 roku, ani gdy to opisywałem, nie zdawałem sobie sprawy, do czego mogło dojść. Zerwanie rozmów rozbrojeniowych to pikuś. Ja dopiero dziś zrozumiałem, czemu Majka wytrąbiła z gwinta całe wino demonstrantom, co się darli “Precz z komuną”. Ona znała prawdę – gwarancja Watykanu, że płonący radziecki okręt podwodny, otworzy klapy wyrzutni rakietowych, żeby zgasić pożar w przedziałach rakietowych, a nie żeby wystrzelić rakiety, uratowała Świat. Jan Paweł II to sprawił, bo to on kazał Marysi do Polski wracać, podobało mu się jak walczyła ze złem, które jest na wschodzi i na zachodzie. W Polsce zgasiła konflikt Kani i Jaruzelskiego po stanie wojennym i chyba pomogła zgasić pożar na K 219, co zapobiegło konfliktowi nuklearnemu, który mógł objąć cala planetę. Tylko Bóg to zauważył – i ją zabrał. Dobrze powiedziałem nad jej trumną, “jemu tam do rządzenia Światem, potrzebne są takie Aniołki”. Ale nie zostaliśmy z niczym, mamy fantastyczna młodzież – zauważmy to, nie liczmy na polityków, oni mają swój biznes. Zakończył się Pol’and’Rock. W Kostrzynie nad Odrą 750 tysięcy młodych ludzi wspaniale się bawiło. Jerzy Owsiak, prezes WOŚP, doby duch tej imprezy żegnając uczestników powiedział: “Idźcie na wybory i zmieńcie rzeczywistość”. Ten prezes ma wyobraźnię i się nie boi, posłuchajmy go i zróbmy w Polsce Pol’and’Rock , niech to będzie nasz świat, świat dla każdego. Z takiego świata nikt nie będzie chciał emigrować.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.