Hala Centrum Frakcjonowania Osocza dziś. Nie działa.
Tak napisałem określając to co robiła moja dziewczyna Marysia, nawet gdy już była śmiertelnie chora i leżała w szpitalu. Jeden z klientów mojego sklepu internetowego, czytając mojego bloga poprosił, żebym napisał coś więcej o pracy Marysi. To starszy pan, twierdzi, że znał Marysię. Kupił płytę “Dla Ciebie Polsko CD”. W rozmowie telefonicznej przypomniał mi nad czym Majka pracowała. Opiszę jeden z projektów – opiszę go też dlatego, że miał on dla mnie dalszy ciąg, wiele lat po śmierci Marysi.
Majka była naukowcem, po zagranicznych studiach. Studiowała atomistykę w Anglii i filozofię we Włoszech. Myślę, że nie wszystko mi o sobie mówiła, dla mojego dobra. Miała jednak do mnie zaufanie. Kiedyś gdy leżała w szpitalu wyciągnęła z torebki swoją osobistą broń – pistolet „tetetka”. Zapytała, czy strzelałem z tego? Tak powiedziałem ale nie do swojej tarczy. Czemu, zapytała. Bo nie trafiłem, pocisk utkwił w sąsiedniej. Podała mi broń. Zdziwiłem się, że jest załadowana, nabój był w komorze, „tetetka” nie ma zabezpieczenia, jest tylko kurek spustowy. Po jego naciągnięciu broń jest gotowa do strzału. Dlatego lepiej ją nosić niezaładowaną. Zrozumiałem, że Majka czegoś się boi. Zapytałem o to wprost. Powiedziała, że pracuje nad projektem, który budzi kontrowersje. Widząc moje wybałuszone gały wstała, podeszła do deski kreślarskiej i pokazała mi projekt centrum onkologicznego, w którego skład wchodziła diagnostyka, radioterapia, chemioterapia i laboratorium frakcjonowania osocza. Wszystko to miało być zlokalizowane w okolicach Otwocka. Pacjenci chorzy na raka, tacy którzy są jeszcze na „chodzie”, jak Majka, mieli być leczeni poza szpitalem. Mieli tylko przyjeżdżać na zabieg podania chemii, czy naświetlania i ewentualnie nocować w prywatnych pensjonatach w okolicach Otwocka i Świerku, gdzie był modernizowany w tamtym czasie reaktor atomowy Maria. Powiedziałem, że taki łysy będzie straszył innych pensjonariuszy. Powiedziałem to żartem, gładząc łysą główkę Marysi. Oni będą o tym wiedzieć, będą mogli dorobić opiekując się takim łysym. Zakładam, że wielu młodych ludzi zechce tak pomagać. Zapłacą za nocleg, a potem zarobią. To nie lepiej płacić właścicielowi pensjonatu, a wolontariuszy przyjmować gratis. Nie, nic nie można dawać za darmo. Wszystko musi być rozliczone. Dawanie za darmo demoralizuje. Miejsce też wybrałam nieprzypadkowo, dobra komunikacja, blisko reaktor Maria, piękna okolica i wspaniali ludzie. Gdy wymieniała reaktor moja twarz drgnęła. Zauważyła to. Medycyna jądrowa jest bardzo ważna w diagnostyce nowotworowej, we wczesnym wykrywaniu raka. To daje potem szansę na wyleczenie. Nie będzie promieniowania, zapytałem. Nie – uśmiechnęła się. Reaktor będzie zanurzony w wodzie. Pamiętasz jaka fajna jest woda? Przypomnę ci. Przypomniała mi jak jej wyławiałem wianek w noc Kupały, ponad rok temu. Gdy doszedłem do siebie, Majka kontynuowała swoją prezentację. Teraz zaczęła mówić o frakcjonowaniu osocza. Chcę żebyśmy zostali światowym liderem leków krwiopochodnych. W gospodarce wolnorynkowej będziemy musieli mieć argumenty dla koncernów farmaceutycznych. Inaczej te koncerny rozwalą naszą służbę zdrowia. To będzie moja wojna. Popatrzyła na mnie? Skoro tak to i moja Marysiu, powiedziałem. Będziemy walczyć ze Szwajcarami, to oni teraz są liderem. E – neutralne państwo, nie ma armii, nie boję się ich. To dobrze, za tydzień z hakiem 29 września mam spotkanie z jednym takim. Chce mi chyba zapłacić za zaniechanie prac. Nie wiem co zrobi jak odmówię. Szybko policzyłem, 29-ty to wtorek, zły dzień, będę musiał wykombinować wolne. Wiesz Jasiu – ja odesłałam swoich ludzi, nie mogę nikomu ufać, sami musimy to załatwić. Oni mają straszną kasę, pamiętasz jak opowiadałam o delegacji co z Glempem do Kanady na spotkanie z Polonią poleciała? Tak – gotowali jajka na żelazku w hotelu. Tak – kogoś takiego można łatwo kupić, a tacy są politycy, którzy decydują. Pójdziesz dziś z takim jedna strzelnicę, postrzelasz trochę z mojej „tetetki” Majka, ja tylko z „kałacha” strzelam, muszę o ramię zaprzeć. Kałach za duży – a rak? Rak tak, powiedziałem. Godzinę później, „smutny pan” przyniósł Majce pistolet rak i zabrał „teterkę” Zauważyłem, że nie ma magazynka, zapytałem o to. Kakoj? Rusek kurcze – pietnacad – dwa, powiedziałem. Rak ma też dłuższe magazynki, na 25 nabojów. Praszu, dierżyj tri. Paka i poszedł.
Ja Jasiu jestem pochodzenia Łemkowskiego, nie ufam Polakom ale ty jesteś mój, tobie ufam.
Wziąłem broń – no tu jest zabezpieczenie, można z biodra, można z kolbą strzelać, ogień pojedynczy, ciągły. Pamiętam, że z tego do tarczy trafiałem. Przyszedł jakiś gość i pojechaliśmy postrzelać. Powiedziałem, że tylko jeden magazynek mogę wystrzelać, muszę dwa zostawić. Napierdalaj ile chcesz, dam ci naboje. Rak to nie Uzi ale postrzelałem. Gdy mnie odwiózł, wyczyściłem giwerę, załadowałem i postawiłem za łóżkiem Marysi. Zbliżała się dziesiąta wieczór, musiałem iść na nocny autobus do Mielca. Jeszcze tylko pożegnanie. Gdy już nasze usta mogły mówić Majka powiedziała, że nasze pokolenie jest ostatnim, które posługuje się bronią jak łyżką i widelcem. W gospodarce rynkowej armia będzie zawodowa. Wojny też będą inne. Walczyć będą wywiady, będą sobie rozwalać politykę i gospodarkę. Nasz wywiad jest super, powiedziałem – uginając fotel co mi go salowa wstawiła. Nie był nowy ale wygodny i nie skrzypiał.
We wrześniu 2006 roku, Antoni Macierewicz (Sanacja) rozpieprzył wywiad wojskowy. Powstał wywiad i kontrwywiad wojskowy. Na grobie Marysi przestał pojawiać się znicz od salowej.
Wróćmy jednak do 1987 roku. W tartaku w Chorzelowie gdzie pracowałem, byłem starszym mistrzem zmianowym. Ustawiłem dwie zmiany, a nie trzy na tydzień, w którym miałem pomóc Majce ze Szwajcarem. Na poniedziałek i wtorek dostałem wolne. W Warszawie byłem już w sobotę, zauważyłem dziwną panikę w szpitalu, to był wojskowy szpital. Majki nikt nie pilnował, nawet salowa chodziła w mundurze. Starszy sierżant sztabowy – no no. Ale to nie na naszego Szwajcara się tak szykowali, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Gorge Busch przyleciał do Warszawy. Miał być właśnie do wtorku, to mnie zaniepokoiło. No i wtorek, zły dzień:) Majka dostała przepustkę, wspomniałem już, że zapaliliśmy znicze naszym wujkom na płycie desantu przy Pomniku Chwała Saperom i ja zająłem się gotowaniem czerwonego barszczu dla Majki. Bardzo go lubiła. Teraz już nie na occie ale na kwasie z buraków, co miał być na nasze wesele. Strasznie ryczeliśmy przy tej robocie, dobrze, że przyszedł sąsiad kucharz, ten co kiedyś Majkę od czerwonych ścierw wyzwał. Przyszedł też starszy pan z naprzeciwka, co dał bombonierkę i panie co go starym dziadem nazwały, gdy ten laska jak szablą na kucharza zamachnął. Kucharz pomógł mi z barszczem, wyszedł super. Ale nic nie zostało dla Majki, wszystko nam zjedli, dobrze, że pozmywali. Musieliśmy wyjść, płacz tych ludzi nie pomagał. Gdy Szwajcar umówił się z nami w parku na Agrykoli, wiedziałem, że jest źle, a gdy się dowiedział, że Majka będzie ze mną, chciał zrezygnować ze spotkania. Ok., powiedziała Majka ale zanim odłożyła słuchawkę coś w niej strasznie trzeszczało -„ja”. Gut Gut Frau Maria! Facet się zgodził. Giwerę włożyłem do mojej torby podróżnej. Wiedziałem, że mnie obserwują, zawsze miałem tą torbę, to nie wzbudzało żadnych podejrzeń. Gdy doszliśmy do umówionego miejsca, facet już czekał. E – chucherko, po co mi ta giwera – pomyślałem. Majka wzrokiem pokazała stojących opodal dwóch młodych chłopaków. Rozpięte, zbyt luźne marynarki sprawiły, że pomacałem raka w torbie. Byłem gotowy na śmierć, wrócił ten stan odpowiedzialności za zadanie, co mi go w wojsku wbili do łba. Miałem broń jak wtedy. Tylko teraz obok miałem ukochaną Majkę, a nie chłopaków z drużyny. Rozmawiali po niemiecku, trochę znam ten język, mogłem więc sporo zrozumieć. Facet zaproponował Majce wyjazd na leczenie do Szwajcarii i pracę dla nas obojga. Majka powiedziała, że mamy tu pracę. Facet zapytał mnie ile zarabiam. Powiedziałem, że trzydzieści tysięcy. Coś sobie policzył i pyta, za tydzień? Nie, miesiąc. Tyle u mnie będziesz miał za dzień. Pieniądze to nie wszystko, odpowiedziałem po niemiecku. Byłem przygotowany na taką odpowiedź, zabrzmiała tak, że nawet Majka była pod wrażeniem. Alejką przechodzili uczniowie z tornistrami. Dziękuję ale ja dla nich muszę tu zostać, powiedziała Majka. Mówiąc to pokazała na dzieci. Chcę, żeby kiedyś żyli tak jak wy. Dała do zrozumienia, że wie kim są ci dwaj, co tam dalej stoją. Sytuacja zrobiła się niezręczna. Facet patrzył na moją torbę. Mój spokój i pewność siebie trochę go zdeprymowały. Stracił ten swój rezon. Pożegnał się całując Majkę w rękę i naprawdę szczerze ściskając moją dłoń. W bramie parku spotkaliśmy ruska co dał giwerę. Bez słów zamieniliśmy ją na „tetetkę” Majki. Załadowałem, przeładowałem i pojechaliśmy do szpitala. Miałem drugą zmianę, mogłem być z Majką całą noc. Czekała na nas salowa, teraz już bez munduru, ze szczotą. Poleciał – powiedziała, z takim dziwnym mrugnięciem. Popatrzyłem na nią pytająco – Bisch poleciał, po robocie, powiedziała śmiejąc się.
Rok 1999, w Polsce rządzą źli politycy, jak teraz. Wtedy nazywali się Akcja Wyborcza Solidarność. Jak zwał tak zwał, dla mnie Sanacja, tak kiedyś tych ludzi nazywała Majka. Doprowadzili oczywiście do katastrofy, „dziura Bauca”, było ciężko. Oprócz technologii dla przemysłu drzewnego, handlowałem meblami biurowymi. Robiłem oferty dla firm na Auto Cad 13. Klient mógł jeszcze w fazie projektu nanosić poprawki w ustawieniu i kolorystyce. Wszystko można było pokazać w 3D. W Mielcu powstawało Centrum Frakcjonowania Osocza. Wybudowano wspaniałą halę. To był moment abym ja złożył ofertę na meble biurowe. Oferta zainteresowała inwestora. Przypomniałem sobie jak Marysi zależało na uruchomieniem w Polsce frakcjonowania osocza. Do tego projektu podszedłem z sercem. Z panią projektant wnętrz, pojechaliśmy do Warszawy, do siedziby inwestora. Przechodząc koło ronda de Gaulle’a, przypomniałem sobie Marysię, która tu mnie całowała, aż milicja nas a… Siedziba inwestora była na Nowym Świecie, małe prywatne mieszkanie. Super – powiedzieliśmy to razem z panią projektant. Inwestorów ze szklanymi rozsuwanymi drzwiami, baliśmy się. Wieszając płaszcz w przedpokoju zrzuciłem chustkę, taką podobną do tej co nosiła Marysia na łysej głowie. Powiesiłem chustkę porządnie na sąsiednim wolnym wieszaku. Po rozmowach wróciliśmy do Mielca, wszystko wyglądało ok. W domu zdejmując płaszcz ze zdziwieniem zobaczyłem chustkę, przyległa do podszewki i nie zauważyłem jej ubierając płaszcz. Rano następnego dnia pojechałem na „Osocze” w Mielcu. chciałem oddać chustkę. Dowiedziałem się, że z projektu nici. Źli politycy zdecydowali, że nie otrzymają drugiej transzy kredytu, na technologię. Byli załamani. Powiedziałem, że meble wstawię bez kasy, poczekam. Może halę da się wykorzystać na coś innego. Wróci normalność i inwestycję się dokończy. Nie da rady powiedzieli. Ta hala to kosmiczna technologia, koszty stałe też są kosmiczne.
Obserwowałem potem w mediach nagonkę na „Osocze”. Okazało się, że Prezydent Kwaśniewski i premier Cimoszewicz popierali budowę „Osocza”. To w rozumieniu złych polityków oznacza jedno. Inwestycję należy upierdolić i zamknąć kogo się da. W prasie pojawiły się satyryczne rysunki, gdzie hala, ta kosmiczna budowla była przedstawiana jako szopa. Przypomniałem sobie wtedy nasze spotkanie na Agrykoli. Dopiero teraz zrozumiałem słowa Marysi. „Ja Jasiu nie ufam Polakom”.
Dobrze, że Reaktor Maria w Świerku pracuje, pomógł już 75 mil osób dzięki medycynie nuklearnej.
Pamiętajcie – ten reaktor nazywa się Maria jak Matka Jezusa od imienia Marii Skłodowskiej- Curie – Maria – jak moja Marysia… Nie Maryja.
Pamiętajcie to przy każdych wyborach. Ja PROSZĘ…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.