Wszystko ok. – Kochani?

Mam tak czasem ochotę zapytać… Znowu wpakowaliśmy się w straszne g..no. znowu jesteśmy jak przed wojną. Osamotnieni, ośmieszeni i słabi. Bez przyjaciół, bez sojuszników – tragedia. Tak nie można.

Opisałem we wpisie  “Projekt budżetu unijnego” Jak wtedy moja Dziewczyna Marysia broniła budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu. To, że mogłem tam z nią pojechać, to wynik moich negocjacji z dyrektorem tartaku w Chorzelowie koło Mielca, gdzie pracowałem, a który obiecał mi, że jak zrobię karty pracy, zawsze  będę mógł wziąć kilka dni urlopu, żeby sobie dziewczynę znaleźć. Znalazłem Majkę ale umowa nadal obowiązywała. Był rok 1986, wczesna jesień. Po naszych “występach” w Żarnowcu miałem jeszcze wolne, chciałem zobaczyć morze. Pojechaliśmy do Gdyni. Gdynia Górki Zachodnie, zostawiliśmy naszego “Poldka”,  czyli super brykę na tamte czasy  i wyczarterowaliśmy jacht. Dobrze, że miał dobry silnik, nawet nie stawialiśmy żagli i jakimiś śluzami  wypłynęliśmy na  szersze wody. Gdy wreszcie postawiliśmy żagle okazało się, że jesteśmy na Zalewie Wiślanym.  Majka stanęła przy sterze, a ja wybierałem obydwa żagle. Ciągłe halsowanie dawało Majce w kość. W końcu mówi – dłużej nie wytrzymam Jasiu. Nie zmienię cię Marysiu, nie mam doświadczenia z takim jachtem, a tu wszędzie sieci rybackie.  Bez kochania nie wytrzymam, ściągamy żagle, portki  i do kabiny.

Jacht to nie Omega, którą dotychczas pływałem. Na rufie dumnie powiewała polska bandera, miał rol-foka do sztagu  i rol-grota do bomu. Zrolowaliśmy żagle, Majka grota na bom i poszła do kabiny. Ja pomordowałem się z fokiem ale dałem radę, jeszcze kotwicę musiałem rzucić. Kotwica ciężarek, nie było głęboko, rzuciłem i jacht stał pięknie.  Gdy wszedłem do kabiny Majka siedziała na łożu  w niezwykłych majtkach i biustonoszu. Ależ ona wiedziała co mnie podnieca. No ściągaj spodnie – stoi? jeszcze słabo ale zaraz stanie. E – dawaj go,  zaraz ptaszka postawimy – pytam czy jacht na kotwicy stoi? Tak jest ok. – płytko tu jest. O widzisz, super stoi – najbardziej lubię jego zapach. Połóż się i zakotwiczymy ale głęboko, nie będę majtek ściągać, bo widzę, że ci się podobają, odsunę tylko, o tak. Wziąłem trochę śliny na palce. Jasiu – ja sobie sama włożę, tam jest mokro, widzisz, siedzi, jakby stąd był. Majtki tylko będę trzymać, żeby ci go nie obtarły, przy okazji poruszam sobie tak jak ty mi robisz. Też tak potrafię – no prawie.  Za biust się weź, tego brakuje mi najbardziej jak ciebie nie ma. A teraz niech kołysze – dobrze ci Jasiu? Tak – Majka ale jak chcesz żeby to jeszcze trwało nie dotykaj tam paluszkiem. Dobrze – ja też mam prośbę, jak będzie się zbliżał koniec, zróbmy to po naszemu – kormoran nas podgląda i jest znudzony, niech usłyszy jak ja wrzeszczę. To kołysanie w żeglowaniu  lubię najbardziej. Wiesz – jak byłam we Włoszech bez ciebie, wynajmowałam taki stary mały jachcik. Nie miał rumpla tylko  koło sterowe, jak ten ale  bez obręczy. Wystawały takie kutasiki. Rumby, stare koła nie miały obręczy, te wystające szprych to rumby. Może –  ustawiałam kurs, opierałam się o tą rumbę i wyobrażałam sobie, że tańczę z tobą. Nie mogłem dalej rozmawiać, też bardzo  polubiłem żeglowanie, a najbardziej kołysanie. Nagle zaczęło mi się robić dobrze, przerwałem, zdjąłem jej majtki, wszedłem w nią od tyłu, a palcem zacząłem pieścić jej łechtaczkę, czyli po naszemu. Nasze krzyki spłoszyły kormorana, który pływał koło jachtu. Jego też podniecały nasze odgłosy, wyciągał z wody swą długą szyję. Zazdrościłem – moja szyjka zrobiła się króciutka.

Kolejny rozkaz brzmiał – na Bałtyk. Ruskie nas ubiją, powiedziałem, przez Cieśninę Pilawską trzeba przejść, a to po ruskiej stronie jest. Jasiu – jesteś ze mną i boisz się ruskich? Nie… Boisz się – widzę, że się boisz. Jest umowa, która gwarantuje, że możemy tamtędy pływać na Bałtyk, nikt jej nie stosuje, my spróbujemy.  Gdy przekroczyliśmy naszą morska granice, na prawy saling wciągnęliśmy radziecka flagę. Po chwili  jak spod wody pojawił się ponton motorowy i dwóch ruskich pograniczników. Weszli na pokład ale gdy Majka pokazała swoje  papiery, stanęli na baczność. Majka wyciągnęła flachę, polała – ty Jasiu nie pijesz, trzeba dobić do brzegu. Zabawne było jak ją  przepraszali, że nie mają wódy i że, musimy zawrócić  – mają jakieś ćwiczenia. Gdy flaszka się kończyła Majka zapytała.  Bo co!?   Ubiją – powiedzieli.  Mówiłem ci – poparłem ruskich. To co, że ubiją, w piekle nie może być źle, spotkamy tam wielu znajomych. Mówiąc to popatrzyła na starszego ruska, od początku miałem wrażenie, że się znają. Czas się było żegnać, strasznie kołysało, uścisnęliśmy się razem, a Marysia ze łzami powiedziała, ile to jeszcze tak będzie – jak długo jeszcze będą te cholerne granice? Ruscy powiedzieli, żeby w Bosmanacie pytać czy można przepłynąć cieśninę, meldujemy kiedy  strzelamy, dodali. Gdy odpłynęli zapytałem Majkę czemu pogranicznicy Uzi noszą? To GRU Jasiu, robią tu coś bardzo złego. Obyśmy nigdy nie musieli stanąć naprzeciwko tych ludzi jako wrogowie.

Wzięliśmy kurs na port, fala była wredna, taka krótka, potem na kanałach beż żagli było spokojnie. Marysia powiedziała, że z ruskimi trzeba dobrze żyć, mają gaz, a to super paliwo jest. Lepsze od węgla, zapytałem. Tak – gaz  jest czysty, spalając węgiel, czy eksploatując elektrownie jądrową do środowiska  dostaje się uran, bardzo szkodliwy pierwiastek. Z węgla też jest uran, zapytałem. Tak,  w naszym węglu czasem jest  kilo uranu na tonę, a będzie coraz gorzej. Elektrownie węglowe z czasem będą emitować  znacznie więcej uranu, niż elektrownie atomowe. Żarnowiec jest też po to, żeby mieć broń jądrową i żeby się nas  bali, a ruscy nie próbowali grać dostawami gazu. Jak mogą grać dostawami gazu – zakręcą kurek na złożu wydobywczym, zapytałem śmiejąc się. Wydawało mi się, że Majka jest nawalona i bredzi. Wtedy wyciągnęła ze swoich majtek zwiniętą w malutki wałeczek mapę. Był na niej Bałtyk i linia z Rosji do Niemiec. Patrz co ruscy zgubili, to gazociąg, chcą go po dnie Bałtyku położyć, ćwiczą jak go zabezpieczyć. Projekt musi być zaawansowany. Nie wierzą w nas, traktują nas jak nic – przeliczą się kacapy.

Było to wtedy dla mnie tak abstrakcyjne, tak dziwne, że nawet nie zapytałem czemu ruscy przed nią na baczność stanęli.

Nie wybudowaliśmy Żarnowca, nie podpięliśmy się do gazociągu Nord Stream, próbujemy zablokować Nord Stream 2. Stanęliśmy naprzeciwko GRU, zrobiliśmy to, czego Marysia tak się bała. Najgorsze jednak jest to, że chyba też nie daliśmy sobie rady tak jak to Marysia sobie wyobrażała.

Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że kiepsko w tego brydża gramy, mamy coraz gorsze karty, a teraz siedzimy jako dziadek. Naszym partnerem jest Viktor Orban, premier Węgier. Tylko on chce jeszcze z nami grać. Coś mi się jednak zdaje, że nie gra uczciwie, czasem gra z przeciwnikami. Rozdanie z Donald Tusk na Przewodniczącego Rady Europy przegraliśmy 27 do 1, rozdanie z Krajową Radą Sądownictwa w  ENCJ parter też zagrał przeciwko nam – 6 na 100. Trzeba jednak pochwalić naszą szóstkę delegatów, nie pomylili się i zagłosowali za pozostaniem Polski w strukturach Europejskiej Sieci  Rad Sądownictwa. No ale tak nie pogramy.

To wstyd tak zmarnować pracę Marysi. Dziś wiem, że to nie był przypadek, że ruscy nas tam zatrzymali, wiem, że Majka nie ukradła tej mapy – rusek jej ją przekazał. Jak pomyślę, że agent GRU stawał przed Majka na baczność, a teraz roluje nas za pieniądze naszych emerytów – szag mnie trafia!

Zakończyły się wybory samorządowe, wygrał PSL. Wśród partii politycznych zdobył najwięcej głosów. Źli politycy dostali około jednej trzeciej głosów. Pan Jarosław Kaczyński był bardzo szczęśliwy – taki wynik oznacza, że będzie mógł spać do południa i nikt mu nie będzie truł. To było marzeniem prezesa – gratuluję. Cieszę się, że PSL – politycy dla których etos Wincentego Witosa jest tak ważny, zdobyli tyle głosów. To jest dziś bardzo potrzebne, ten wybitny mąż stanu może być tym co nas łączy.  Pisałem o tym Jak Witos w 1920 roku podczas nawały bolszewickiej uratował Polskę i Europę przed komunizmem. 

Przypomniał mi się 11 styczeń 1987 rok, niedziela, straszna zima. Byłem w Warszawie u Marysi, żegnaliśmy się, to było najtrudniejsze. Kolejny tydzień bez ciebie Jasiu.  Kupiła kwiaty i poszliśmy pod pomnik Wincentego Witosa na Placu Trzech Krzyży. Zapytałem z jakiej okazji te kwiaty Marysiu? Tu Jasiu w sierpniu 1985 roku, podczas odsłaniania tego pomnika dorwałam pierwszego z oprawców Księdza Jerzego Popiełuszki. Jutro Jaruzelski w Watykanie dowie się o tym od Papieża. Może być tak, że będą musiała zniknąć, nie szukaj mnie, ja ciebie znajdę.  (12-14 styczeń spotkanie Papieża z Jaruzelskim określone przez nich jako historyczne). Majka nie musiała znikać. Co zrobiłaś z mordercą Popiełuszki, zapytałem Nic – jest u Lucka. Zaczęła mnie całować – wiedziałem, że rozmowa o mordercy Popiełuszki skończona. Gdy odchodziliśmy spod pomnika, Marysia patrzyła na Witosa i powiedziała – po coście Panie Piłsudskiego oszczędzili, on was nie oszczędził? Sanacja zawsze będzie was chciała zlikwidować, bo to zło, a  wy jesteście  dobro, żywicie i bronicie…

Te słowa Marysi przypomniały mi się jak źli politycy w kampanii wyborczej mówili, że PSL trzeba zlikwidować.

Musi być zło i dobro, żeby mogło ze złem zwyciężać. To od nas zależy czy na ziemi zwycięży dobro. Wczoraj głosując pokazaliśmy, że to rozumiemy. Myślę, że mój Aniołek jest zadowolony-a.

Dodaj komentarz