Rzeź Wołyńska

 

2 marca 2018

Rzeź wołyńska – ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich (przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie wojny należącego do Komisariatu Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1945.
Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują, że zginęło ok. 50–60 tys. Polaków i w odwecie 2–3 tysiące Ukraińców.
Jak to możliwe, jak to się stało, że sąsiedzi mordowali sąsiadów?
Mój Dziadek Piotr Chmura w czasie wojny pracował dla obywatelki Niemiec, kopał dla niej karpinę. Pani ta nosiła Polsko brzmiące nazwisko Cebula. Wyratowała ona dziadka z transportu na Majdanek. Uratowała mu życie, wszyscy z tego transportu zostali zakatowani na Majdanku. Pisałem o tym. W 1954 roku zmarła Żona Dziadka, moja Babcia. Dziadek został sam. Sam w tym sensie, że nie było we wsi jego rówieśników. Sprzedał gospodarstwo, pieniądze rozdał swoim dzieciom i wyjechał w rejon Szczecina. Pracował tam w lesie – to robił zawsze i to tylko umiał.
W poprzednim wpisie opisałem jak nas odwiedził i zaprosił do gospody. Dziś opiszę inne moje spotkanie z Dziadkiem. Było to w 1976 roku. Dziadek już nie pracował, wrócił do Zaklikowa i „rządził” w gospodach. Szczególnie polubił Bar Ośrodka Wypoczynkowego „Zryw” na Kopcu. Odbywały się w nim imprezy taneczne. Przychodziły tam starsze panie, takie nawet po dwudziestym roku życia i super tańczyły rocknrolla, takiego do muzyki Billa Haleya. Ja byłem nastolatkiem i bardzo lubiłem tańczyć. Kiedyś dziadek skrytykował mnie, że zadaję się z Panią, która jest dla mnie za stara. Ja zapytałem Dziadka, czy przypadkiem nie jest tak, że on jest za stary na dyskoteki. Dziadek tylko machnął ręką i mówi tak . Wiesz – nam Chmurom podobają się starsze kobiety. Nasz przodek to nawet herbu się przez to dorobił. Herb Krzywda. Tak się nazywał ten herb, bo od Lubiczów pochodził i na krzywdzie Lubiczów powstał. Nosimy nazwisko chłopskie, nie szlacheckie, jak Chmura mógł mieć herb, zapytałem. Jak był Potop Szwedzki, było coś takiego jak pospolite ruszenie. Zaczął swą opowieść Dziadek. To taka armia co ją szlachta tworzyła. Sama musiała się utrzymać, wyposażyć, wyszkolić. Zapłatą za udział w walkach dla takiego rycerza z pospolitego ruszenia były łupy. Wyglądało to tak. Rycerz wybierając się na wojnę siadał na koń, brał ze sobą kilku mocnych chłopów ze swoich wsi, furmankę na którą zamierzał ładować łupy i do boju. No a tu różnie bywało. Nasz przodek brał udział w bitwie pod Warszawą w czasie Potopu Szwedzkiego.(23-30 lipca 1655 rok) Polacy bitwę tą przegrali, zginął też rycerz u którego służył nasz przodek. Sam jednak się wyratował, podobno razem z łupami i koniem przepłyną Wisłę. Powrócił do swojej Pani, wdowy i przekazał to co zdobył jej mąż. Ta polubiła dużo młodszego ale podobno przystojnego młodzieńca. Stworzyli szczęśliwą rodzinę. Szczęście tej rodziny skończyło się pod koniec lutego 1846 roku. Rzeź Galicyjska. Powstanie Jakuba Szeli. Mój Dziadek opowiadał mi to tak. Ksiądz wymyślił, że wódka jest zła. Mówiąc to Dziadek nalał sobie szklanę i wypił, widać było, że nie zgadza się z księdzem. Chłopi nie mogli pić i stali się nerwowi. Wymordowali okoliczną szlachtę i zabrali dobro. Znaczy majątek pomordowanych. Zamordowano też rodzinę naszego przodka. Uratował się tylko jego wnuczek. Pomógł mu chłop, sąsiad. Wyprowadził go z Galicji, dotarli do Zaklikowa. Tu są ludzie biedni, tu będzie ci dobrze powiedział wybawca mojego Dziadka, bo to był właśnie mój Dziadek. Pracował u gospodarzy. Jak wybuchło Powstanie Styczniowe, poszedł do powstania. Poszedł bo Zamoyski obiecał mu ziemię. 2 marca 1864 roku był ukaz Carski. Dziadek dostał ziemię. Musiał płacić za tą ziemię podatek z którego władze płaciły odszkodowanie Zamoyskiemu. Wiem , że Dziadek miał kuzyna, ten był Posłem Sejmu Czteroletniego, Sejmu Wielkiego. Jednak to w rozumieniu nas chłopów, nie przynosiło chluby
Za tydzień koniec wakacji, jedziesz do nowej szkoły, do Zwierzyńca. Twój Ojciec też się tam uczył. Szkoła ta to pałacyk Zamoyskich. Pamiętaj, że to nasi dobroczyńcy ci Zamoyscy. Chciałbym żebyś pamiętał i o moim Dziadku. Koło Zwierzyńca jest wieś Panasówka, tam była wielka bitwa Powstania Styczniowego, mój Dziadek ją przeżył, ale wielu jego kolegów poległo. Leżą w zbiorowej mogile, przy wjeździe do Zwierzyńca. Zajrzyj tam czasem. Dobrze – a Ojciec Dziadka, zapytałem. Wiesz, nawet go nie znałem. Jako syn powstańca styczniowego był politycznie podejrzany i zesłany na Sybir. Nie wrócił stamtąd.
Dziadek miał już trochę w czubie, zapytałem go o słowa pieśni „My Pierwsza Brygada”. Popatrzył na mnie tak, jakbym o lot w kosmos zapytał. A przecież pamiętam jak ją śpiewał . Zamiast słów opowiedział mi kolejną historię.
9 października 1920 roku ”zbuntowane” oddziały gen. Lucjana Żeligowskiego weszły do Wilna. Pamiętam nawet datę, bo tam byłem. Wymyślił to Piłsudski. Nie wyobrażał sobie, żeby Wilno, miasto jego młodości – urodził się 60 kilometrów od Wilna nie było polskie. Był to czas kiedy kształtowały się granice odrodzonego po rozbiorach i I wojnie światowej Państwa Polskiego. Zamiast plebiscytu, co przewidywał Traktat Wersalski. Piłsudski siłą postanowił zająć Wilno i Kresy. Skłócił nas wtedy nie tylko z Litwinami, skłócił nas także z Ukraińcami. Ty wiesz, że na Wołyniu w 1943 roku wymordowano ponad 50 tysięcy Polaków.
Naucz się innej pieśni, „Za Niemen hen precz”, twoja Mama pięknie ją śpiewa. To o Powstaniu Styczniowym jest .
O jest twoja dziewczyna powiedział Dziadek. Rzeczywiście pojawiła się Pani która wspaniale tańczyła rocka. Dziadek poszedł do prezentera, zamówił „Rock Aroud The Clock”, a ja poprosiłem Panią do tańca.
W pewnym momencie Dziadek podszedł do nas, pięknie przywitał się z Panią – tak, że ta chciała z nim zatańczyć. Dziś muszę iść, następnym razem, powiedział Dziadek. Będę czekała z uśmiechem odpowiedziała Pani. Jak już potańczymy opowiem wam o Chmielnickim. To kolejny mądrala, jak Piłsudski – kolejny co sprowokował masakrę na Wołyniu.
Powiedziałem Pani, że jak na nią czekałem, Dziadek wyjaśniał mi, czemu na Wołyniu sąsiedzi, Ukraińcy wymordowali swych sąsiadów Polaków. No i czemu, zapytała Pani. Bo ludzie lubią rabować, maja to we krwi, a politycy nie potrafią przewidzieć skutków swoich działań, odpowiedziałem.
Żeby zmienić temat Pani powiedziała, że chciałaby zatańczyć taką figurę, gdzie ona siada na moich barkach. Na barana, zapytałem. Nie – odwrotnie, powiedziała. Eee – to chyba umiem. Jak zagrają to co zamówił Dziadek zatańczymy tak. Wtedy Pani powiedziała, że jeszcze nigdy tak nie tańczyła, chciałaby spróbować bez świadków. Ma magnetofon w domku kempingowym, tam nikt nie widzi, moglibyśmy popróbować. No i popróbowaliśmy.
Gdy wróciłem wtedy do domu Mama czekała, było późno. Musiałem mieć strasznie radosną minę, bo zamiast marudzić uśmiechnęła się. Opowiedziałem jej o Dziadku. Zapytałem o pieśń „Za Niemen hen precz”. Rano z Tatą ci zaśpiewamy, powiedziała Mama, to musi być śpiewane z mężczyzną, teraz spać. Od tego czasu pieśń ta jest dla mnie najpiękniejsza – najpiękniejsza chociaż nie można jej tańczyć.
Co opowiedział Dziadek o Chmielnickim, będzie w następnym wpisie.

Dodaj komentarz