“Wyprzegrywamy”

Tytuł to słowo z SMS-a w “Szkle kontaktowym”, (program TVN 24). Odnosiło się do kolejnej przegranej pani Beaty Szydło w wyborach na przewodniczącą komisji zatrudnienia i spraw socjalnych PE. Nasza pani premier była jedynym kandydatem. Ta przegrana mnie nie dziwi a nawet nie martwi. To ważna komisja i musi ją objąć ktoś kto coś sobą reprezentuje, ma jakąś wizję a nie tylko narzuconą nam narrację rosyjskiego wywiadu – GRU. Tą, która nas tak skłóciła i nadal skłóca. W Polsce nikt tego nie zauważył ale w Unii Europejskiej ten problem jest dostrzeżony i podjęto działania aby zniknął. Za to u nas – mieliśmy XXVIII Pielgrzymka Rodzin Radia Maryja na Jasną Górę. Odbyła się w klimacie wojny. Ojciec dyrektor i biskupi nawoływali do walki z wrogami kościoła – LGBT i dżender. Też jestem wyznania rzymskokatolickiego ale ja nie dobywam miecza. Bóg kazał Szymonowi Piotrowi schować miecz, bo kto mieczem wojuje od miecza ginie. Żal mi tych rozmodlonych ludzi pod wałami Jasnej Góry, ich modlitwa dla rządzących jest wydarzeniem politycznym. Nawet premier Mateusz Morawiecki miał swoje przemówienie – gdzie tu jest sakrum?

Są wakacje, bardzo chciałbym napisać coś fajnego ale komentując wydarzenia z ostatniego tygodnia, nic takiego mi się nie nasuwa. Gdy piszę o Marysi, mojej dziewczynie z lat 1986-7 jest łatwiej. Można opisać tylko fajne historie, pominąć to, co nie było fajne. Dziś, gdy patrzyłem na przemawiającego Mateusza Morawieckiego na Jasnej Górze, do Pielgrzymów Radia Maryja, przypomniałem sobie coś, co teraz opiszę. Postaram się fajnie opisać, chociaż wtedy nie wszystko było fajne.

Marysia miała wyobraźnię, potrafiła przewidzieć całe to zło jakie mamy dziś. Uważała, że Rosjan należy trzymać krótko – funkcjonariusze ich wywiadu stawali przed nią na baczność. Ustawili stoły w krąg aby ją uszanować. Walcząc ze złem – tym które zakatowało ks. Jerzego Popiełuszkę często musiała odwiedzać plebanie. Tam zabierała mnie, a nie swoich ludzi. Opisałem kilka takich wizyt, dziś opiszę kolejną. Muszę przyznać, że wtedy kompletnie nie rozumiałem, tej jej troski o naszą wiarę. Budowało się mnóstwo kościołów, księża mieli autorytet, nic nie zapowiadało takiej katastrofy jaką mamy dziś. Ona jednak wiedziała, że jak Jan Paweł II odejdzie do domu Ojca, nasz dom stanie się złym domem. Ciągle mówiła o Konstytucji, że należy ją napisać wzorując się na pontyfikacie Naszego Papieża. Tak się stało – Aleksander Kwaśniewski, jeden z głównych twórców Naszej Konstytucji stworzył ją tak, aby prezydent był jak dobry król. Potem już jako prezydent stosował tą zasadę, rządził jak dobry król. Nikogo nie obrażał, nie potępiał. Popełnił jednak błąd, Polska brała udział w ataku na Irak, (noc 19 na 20 marzec 2003 rok). Papież jeżeli już napominał, to dotyczyło to właśnie wojen lub terroryzmu – współczesnego zła. Marysia miała taką samą filozofię i Bóg sprawił, że tych dwoje się spotkało. Dziś tylko słowa na grobie Marysi Bóg tak chciał” tłumaczą mi to, dlaczego jej nie ma. To jak bardzo jej brakuje, obrazuje pielgrzymka Radia Maryja na Jasną Górę – ta wojenna retoryka biskupów i ojca Tadeusza Rydzyka… Pielgrzymów podziwiam – są wspaniali, serce rośnie jak się patrzy na ich śpiew i modlitwę ale to pryska, gdy zaczyna się polityka. Obalenie Konstytucji, czy jak kto woli nie stosowanie jej zapisów, nie jest najgorsze. Po jesiennych wyborach, źli politycy mogą mieć większość konstytucyjną i zaczną pisać swoją Konstytucję. Może się tak zdarzyć, bo PSL idzie samodzielnie do wyborów. Pamiętam jak Waldemar Pawlak, gdy był prezesem PSL, zapytany kto wygra wybory, odpowiedział, nasz przyszły koalicjant. Religia – ideologia, to dla PSL ważne aspekty, ważne bo mogą pozwolić na utrzymanie państwowych stanowisk przez ich działaczy. Marysia mówiła, że politycy chętnie wykorzystują religię do swoich celów i podobnie jak od państwowych pieniędzy, należy odciąć ich od religii. Mówiła, że wielu z nas, chodzi do kościoła w niedzielę dlatego, bo mamy naturalną potrzebę pokazania się. Na zachodzie są ogromne centa handlowe i ludzie jak mają wolne, mogą się pokazać innym w tych własnie centrach. W Polsce jeszcze nie ma czegoś takiego (był rok 1987) i wyjście do kościoła jest tym, co u niektórych z nas zaspakaja potrzebę pokazania nowej sukienki, czy samochodu. To mają nie tylko ludzie, również zwierzęta tak robią. Zwykle poszukują w ten sposób partnera, to u zwierząt Majka pochwalała. Ja broniłem tej postawy u ludzi, powiedziałem, że mój znajomy chodzi na pielgrzymki, żeby przyszłą żonę poznać. Jasiu, a ty byłeś kiedyś na pielgrzymce, zapytała. Nie. A przyszłą żonę poznałeś? Tak. Kochasz ją? Tak. A ta miłość to jest taka jak ta do Boga? Nie. Tu musiałem pokazać różnicę. Gdy dochodziliśmy do siebie, leżąc nadzy w pościeli, Majka powiedziała. Tą miłość zwierzęta znają ale miłości do Boga nie, rolą Kapłana jest, abyśmy my ludzie ją poznali. To nie jest łatwa rola.

Dziś myślę, że wielu duchownych nie ma pojęcia o miłości do Boga – do pieniądza tak. Doskonale znają zasadę, że człowiek ma potrzebę pokazania się innym. W Polsce to własnie kler i źli politycy walczą z hipermarketami – zakaz handlu w niedzielę. Politycy rewanżują się, pomagają “duchownym” zatuszować aferę pedofilską. Własnie jest powoływana komisja ds. pedofilii, gdzie ta dewiacja będzie traktowana jak problem społeczny. To ukrywanie pedofilii przez duchownych było problemem, pedofilia była, jest i będzie. po co tu taka komisja?!

No tak, a miało być coś fajnego, wróćmy więc do tego czym natchnął mnie premier przemawiając na Jasnej Górze. Opisałem jak Marysia zapobiegła agitacji od ołtarza przeciwnika elektrowni atomowej w Żarnowcu. Teraz opiszę podobną sytuację ale tam miało być o polityce. Zresztą nie wiem o czym konkretnie, bo też przemówienie się nie odbyło ale po kolei. Gdy tak rozważaliśmy z Marysią różnicę naszej miłości i tej naszej do Boga, zadzwonił telefon, to był sobotni wieczór. “Szczęść Boże” Marysi oznaczało, że dzwoni jakiś duchowny. Ubrałem się i poszedłem do kuchni. To mogła być długa rozmowa. Patrzyłam na światła w oknach bloku naprzeciwko. Ludzie na tym warszawskim osiedlu, szykowali się do snu. Po kilkunastu minutach Majka wparował do kuchni i mówi rozbieraj się, potem założysz kościółkowe ubranie – pojedziemy do kościoła. Na noc, zapytałem. Daleko pojedziemy, musimy być na porannej mszy a ta jest o siódmej, wszystko ci powiem po drodze. To jak Majka załatwiła naukowca od Żarnowca, stało się tematem żartów wśród proboszczów, mieliśmy referencje. Proboszcz w parafii odległej o prawie trzysta kilometrów od Warszawy, miał podobny problem. Polityk miał przed mszą świętą mówić od ołtarza. Na plebanię dojechaliśmy dobrze po północy, to był rejon Gorzowa Śląskiego. Proboszcz dał nam pokój i mówi, obok śpi ten pajac, zróbcie coś, żeby mu przeszła ochota na gadanie w moim kościele. Co za to będzie, zapytała Marysia z takim dziwnym uśmiechem, dziwnym bo była w nim powaga. Ksiądz też poważnie odpowiedział. Pani Mario, Pani wie, że ja jestem po Pani stronie. Uścisnęli się – zostańcie z Bogiem, dobranoc powiedział ksiądz i dodał. Nie mam więcej pokoi, musicie spać razem – tu się uśmiechnął i poruszał zatyłkiem drewnianego łózka – skrzypiało. Ja pod wami śpię, jutro mam kazania. Uszanowaliśmy osobę duchowną, robiliśmy to bardzo cicho. Nie było sensu zasypiać i tak zaraz trzeba było wstać. Żeby nie blokować łazienki, golenie zacząłem już o piątej, potem Majka, ksiądz, w pokoju gościa była cisza. Majka odwaliła się niesamowicie, jej niezwykła uroda połączona z sukienką od Haute couture robiła wrażenie. Gospodyni księdza jak ją zobaczyła powiedziała, o Matko Boska, wzniosła przy tym ręce go góry. Proboszcz ją sprowadził na ziemię, dajcie śniadanie, na modlitwę był czas wcześniej i obudźcie gościa, zaraz msza święta. Gospodyni postawiła śniadanie na stół i poszła na górę budzić prelegenta, ksiądz wyciągną sześć jajek, które miał schowane w torbie, z półmiska wziął kiełbasę i zaczął kombinować jajecznicę. Majka powiedziała, proszę zostawić, Jasio usmaży. Na słoninie panie Janku, w lodówce powinna być powiedział ksiądz. Dobra i cebulę dam. Oj tak tak, ucieszył się proboszcz. Gdy gospodyni przyprowadziła gościa z góry, cebulę było czuć. Kiełbasa też była podsmażona, a Majka podjadała skwarki, które wcześniej wyjąłem na talerz, żeby obeschły. Powiedziała, że zje sześć skwarków, bo umyła sześć jajek. Ksiądz bardzo tego pilnował, też miał ochotę na skwarki. Zestawiłem patelnię, wbiłem jajka, posoliłem, zabrałem Majce skwarki i wsypałem do jajek – rozmieszałem i na ogień. Teraz dołożyłem fajerek i delikatnie jajka ściąłem. Gdy zacząłem nakładać gospodyni podniosła larum, że jajka surowe a ksiądz ma cholesterol. Tak ma być powiedział ksiądz. Wy macie swoje śniadanie i swój cholesterol. Odsunął się z talerzem od Majki, bo ta wyjadła moje skwarki i zaczęła spoglądać na jajecznicę księdza. Bardzo lubiła smażoną słoninę, czasem jedząc coś gdzie były skwarki płakała. To później wyjaśnię… Gość na przywitanie powiedział; tylko twarz obmyję, nigdy tak rano nie wstaję. Był nieprzytomny. Na podwórzu widać było jego samochód, Fiat 125p na warszawskiej rejestracji. Majka zapytała, czy mają kiełbasę polską (surową), to był przecież Śląsk. Gospodyni powiedziała, że tego warszawiak nie zje. Proboszcz jednak wydał polecenie – dawajcie polska na stół. Gdy gość przemył twarz i usiadł do stołu, nakładaliśmy surowe mięso wieprzowe na chleb i skrapialiśmy lubczykiem – Maggi znaczy, dziś Maga to przeważnie glutaminian monosodowy, chemia . Gość na widok surowego mięsa zbladł i tylko to, że musiał do samochodu sprawiło, że nie musiał do ubikacji. Do zakrystii poszedł głodny. Tam proboszcz poinstruował go, że zanim będzie przemawiał, odmówi z wiernymi różaniec. Powiedział to i poszedł ubierać szaty liturgiczne do sąsiedniego pomieszczenia. Facet był blady jeszcze bardziej jak przy śniadaniu. Majka dała mu Neospazminę z brązowej buteleczki i mówi. Pomogę panu, śmiało. Niech pani sama idzie, coś źle się czuję. Majka odmawiała z wiernymi różaniec, a ja szykowałem prelegenta do wystąpienia. Tłumaczyłem mu jak się trzeba przeżegnać, bo nawet tego nie umiał. Robił to tak jak Pan Jarosław Kaczyński. Ktoś go musiał tego w dzieciństwie uczyć ale nie miał pojęcia po co się tymi rękami macha. Podobnie było z uklęknięciem. Nie nie – przypominam, że ten sam samochodem przyjechał. Marysia kończyła różaniec, widziała, że nie jesteśmy gotowi, zaśpiewała “Czarną Madonnę”. Zaśpiewała tak, że organista wolał być cicho. Jej śpiew wzruszył też księdza, wyszedł do Majki z zakrystii i jak rasowy konferansjer sprawił, że ludzie zaczęli bić brawo. Organista też dał znać, że jest, gdy brawa ucichły postanowił sprawdzić kim jest śpiewaczka. Zagrał kilka taktów “Boże coś Polskę”. Majka zrozumiała podstęp, powiedziała coś do kościelnego co świece przy ołtarzu zapalał i dała znak, że jest gotowa. Organy huknęły. Ludzie wstali – teraz cały kościół śpiewał z Marysią “Boże coś Polskę”. Kościelny jak w wojsku zameldował proboszczowi, że jak pani da znak, trzeba bas w jej mikrofonie podkręcić. Najstarszy z ministrantów staną przy skrzynce z potencjometrami. Po słowach “Ojczyznę wolną…” – zapadła cisza. Organy i ludzie ucichli, czekali co Marysia teraz zaśpiewa. Dała znak, chłopak dodał basu, Majka wręcz ryknęła, jak oficer “Pobłogosław Panie“. Dwaj młodzi ministranci chwycili się za ręce – wydawało się, że sufit się wali. Co to, zapytał jeden – Bóg odpowiedział drugi. Nikt się nie śmiał. Organy znowu huknęły ale teraz było słychać męskie głosy, panowie przyjęli tonację Majki i jak wojsko dokończyli pieśń. Teraz już bez wątpliwości prosili Boga, aby pobłogosławił wolna Ojczyznę. Dziś, gdy o tym myślę – to wiem, że gdyby to polityk wystąpił i po jego wystąpieniu organista zagrał tą pieśń, ludzie zaśpiewaliby “Ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie”, bo tak wtedy było to śpiewane. Ale nie wystąpił, wyglądał jak nieszczęście, ksiądz go zapytał, będziesz pan gadał czy nie? Nie – teraz nie, może potem. Ksiądz zadzwonił i wyszedł z ministrantami. Majka chciała zejść na kościół ale proboszcz ją zatrzymał. Lektor dał jej czytania i fotel. Wyszliśmy z niedoszłym prelegentem z zakrystii na zewnątrz i stanęliśmy w drzwiach kościoła. Wiedziałem, że czytanie Marysi, to będzie spektakl i tak było, wiedziałem bo nie pierwszy raz czytała. Ksiądz zakończył mszę bardzo szybko. Pobłogosławił i zaczął czytać ogłoszenia. Dodał na początku, że pani od różańca, czytania i śpiewania to gość, o którym mówił tydzień temu. Przemówi jeszcze jak on skończy ogłoszenia. Ludzie, którzy wychodzili z kościoła zawrócili. Po ogłoszeniach proboszcz zwrócił się do Marysi. W Pani głosie słychać nie tylko uwielbienie Boga i jego Matki ale i nasze kresy. Tu są ci, dla których była to ojczyzna. Dziś żyjemy wśród miejscowych, a ich ojczyzną są Niemcy. Majka pozdrowiła ludzi po niemiecku, zrozumiałem tylko, że marzy jej się taki świat, gdzie nie będzie granic, a nazwa ich miejscowości, będzie pisana po Polsku i Niemiecku, długo była na obczyźnie i wie, jak jest to ważne, (dziś tam tak jest). Potem zaczęła mówić w swoim języku – łemkowskim.

Слава Ісусу Христу – Chwała Jezusowi Chrystusowi, Tak się przywitała; Слава на вікы – Chwała na wieki odpowiedziano na jej przywitanie. To nie była duża grupa, Marysia zeszła do nich z ołtarza, teraz otoczeni przez tych co wcześniej z Majka rozmawiali po niemiecku ściskali się i ze łzami w oczach wspominali swoje rodzinne tragedie, te łemkowskie i te niemieckie. Tylko łzy w oczach były polskie i słowa – “nigdy więcej wojny”. Popatrz pan powiedziałem do polityka, ci ludzie nie czują do siebie urazy, żyją razem, chociaż to jedni drugim zgotowali ten los. Wiedzą, że to nie jest wina ich dzisiejszych sąsiadów, tylko polityków. Pan jest politykiem, zapytałem. Byłem – do teraz. Uklęknął porządnie na oba kolana, przeżegnał się i wyszedł. Nigdy więcej go nie spotkałem. Z Majką zostaliśmy do sumy, wieczorna msza została odwołana, wszyscy byli w kościele a wielu na kilku mszach. Musieliśmy jechać, ja miałem pierwszą zmianę, a Majka spotkania od rana. Zjedliśmy tylko obiad i w drogę. A tu niespodzianka. Na podwórzu plebanii “komitet pożegnalny”. Zapraszali Marysię na Watrę (ognisko) do Bartnego. Miała to być już piąta impreza jednocząca Łemków. Odbywa się do dziś, teraz w Zydni. Ja jako przyszły maż Marysi ale nie Łemk, nie byłem dobrze widziany i to przez obie społeczności, niemiecka i łemkowską. Tylko nastolatkowie i dzieci nie widziały w tym problemu. Już w samochodzie rozmawialiśmy o tym. Młodzi spotykają się ale na Watrę jeżdżą również po to, żeby poznać swą drugą połówkę ze społeczności łemkowskiej. Każda okazja do tego jest dobra, podsumowaliśmy.

Dziś zastanawiam się nad strategią Marysi, którą wtedy zastosowała, aby zniechęcić polityka do polityki w kościele. Pokazała mu, że żeby być wiarygodnym, trzeba mówić językiem tych, do których się mówi. Nieznajomość języków obcych pani Beaty Szydło i innych polityków w Parlamencie Europejskim, to problem. Nie tylko tych polityków ale nas Polaków. Są bowiem zagubieni jak ten wtedy w kościele, chociaż to Polaka była, oni tam w Europie też są u siebie ale są zagubieni, nie znają Europy. Dziś ta ich Polska jest inna – źli politycy znają ją, bo ją dla siebie ukształtowali. Teraz tamten polityk byłby u siebie. Nikt by mu nie kazał odmawiać różańca, to Marysia czułaby się nieswojo słuchając Modlitwy Różańca Świętego. “Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. To właśnie słowo Maria, imię Matki Boga wypowiadane w różańcu przez Marysię, zjednało jej wtedy ludzi. Robiła to z niezwykłą estymą, to było też jej imię. Dziś taki różaniec może być źle przyjęty – przekonałem się o tym. Zwyczajowego Maryjo, Marysia używała w pieśniach ale w modlitwie zawsze Matką Boga była Maria. Maryja to Królowa Niebios, zupełnie inne Bóstwo mówiła. Skoro Marysia tak mówiła, to tak jest – ona wiedziała wszystko.

Jak jestem na Śląsku, zawsze kupuję surową kiełbasę polską, kiedyś w Mielcu można ją było kupić w Lidlu ale nie schodziła i zniknęła z oferty. To podwędzone surowe mięso wielu gotuje, smaży, piecze na grillu. Ja jem na surowo, odkryłem bowiem że ma niezwykły smak. Nie jest słony, gorzki, kwaśny ani słodki – jest pyszny, po japońsku “umai”. Sto lat temu własnie Japończycy go zdefiniowali i nazwali Umami. Ja nazywam go uMajki, bo my zawsze jedliśmy surowiznę. Teraz szynka szwarcwaldza, metka czy tatar przypomina mi tamte czasy. Żona na początku nie wierzyła, że surowe mięso może mieć smak ale jak po roku 2000 w jej książce do biologii pojawiła się nazwa “Umami” jako piąty smak, pilnuje, żeby zawsze było to w lodówce. Bardzo to cenię u Dorotki. Aby zamknąć temat kulinarny powrócę do skwarków, które Majka tak lubiła. Kiedyś ją o to zapytałem ale zaczęła mnie całować, a to oznaczało, że temat wyczerpany. Ale jej człowiek opowiedział mi jak z major Mari tropiąc terrorystów znaleźli się w Libanie – w paśmie górskim Antyliban. Tam smażona słonina, była podstawą ich żywienia. Akcję mieli przeprowadzić w dolinie Bekaa. Niestety, już pierwszego dnia, prowiant jednego z nich był do podziału. Terroryści ukryli się w śród zwykłych ludzi. major Mari nie zostawiała swoich ludzi, nawet martwych. Weszli do zrujnowanego osiedla, idąc miedzy domami byli gotowi na śmierć. Wtedy Mari zaczęła śpiewać “Ave Maia”, ludzie powychodzili z domów i zaprowadzili nas do kryjówki terrorystów, mówił bojownik, coraz bardziej łamiącym się głosem. Potem pokazali gdzie jest ciało naszego zabitego. Czekając na helikopter odmawialiśmy różaniec, obok naszego leżały ciała terrorystów. Dołączyli miejscowi, w większości islamiści ale byli też chrześcijanie, mężczyźni mieli broń ale nie po to by nas zastrzelić, palec na spuście trzymali po to, aby nas obronić przed terrorystami. Poprosili Mari aby jeszcze raz zaśpiewała. I zaśpiewała – “Czarną Madonnę”. Zabity to były najemnik, dla Mari był jak brat – wtedy nie wezwała do poddania, zawsze mówił, że po nim nikt nie będzie płakał – szkoda, że nie widział jak bardzo się mylił, a może widział, zakończył żołnierz Marysi.

Przypomniałem sobie tą historię, bo własnie Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, nie został wybrany na wceszefa NATO. Sekretarz generalny Paktu Półno-Atlantyckiego Jens Stoltenberg wyznaczył na to stanowisko  Mirceę Geoanę, byłego ministra spraw zagranicznych Rumunii. Trzeba szanować swoją historię, prezydent Duda walkę Marysi określa jako ubeckie prowokacje. Ona z Kiszczakiem miał tyle wspólnego, że ten ją zamknął w pierdlu. Jednak jak zobaczył kogo zamknął, szybko wypuścił i pomagał jak umiał. To jest ta różnica, kiedyś dowodzący armią potrafili wyciągać wnioski, potrafili się zmienić, wiedzieli co to śmierć na polu walki. Dziś armią ma cywilne kierownictwo, a tych co “wiedzą” usuwa się. Armia to nie defilady i apele poległych – Panie Prezydencie.

“Łowczyni szpiegów” major Magdalena N., która wygrała w Sądzie ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego i Sąd nakazał przywrócić jej stopień i “poświadczenie bezpieczeństwa dostęp do tajemnic” – nadal nie może wrócić do służby, SKW wniosło apelację. Dla mnie i tych co rozumieją czym była walka Marysi – zawsze Pani Magdalena N. była i będzie majorem.

Zuzanna Czaputowa prezydent Słowacji złożyła wizytę w Polsce. Patrząc na Panią prezydent, też jak w major Magdalenie N. widzę Marysię, Trudno o niej mówić, że jest politykiem, dopiero w 2017 roku zajęła się polityką. wcześniej jako prawniczka zajmowała się ochroną środowiska, nielegalnymi wysypiskami śmieci, jak Marysia walczyła ze złem, bo zanieczyszczenie planety jest złem. Marysia swoją walkę o Żarnowiec przegrała, to też była walka o ochronę środowiska. Wstyd mi było jak na spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą prezydent Czaputowa wytykała nam rozwalanie Unijnego Wymiaru Sprawiedliwości. Nasz prezydent udawał, że nie rozumie, chwalił się, że uwaliliśmy Timermansa. Ostatecznie przewodniczącą Komisji Europejskiej została Ursula Gertrud von der Leyen,  niemiecka polityk. Jej wypowiedź, że Unia Europejska powinna się opierać na filozofii greckiej i prawie rzymskim, to dokładnie to co mówiła Marysia. Nie ma religii w polityce i być nie może. Zaś Słowacja to najbardziej zintegrowane z UE państwo Grupy Wyszechradzkiej, od 1 stycznia 2009 roku ma walutę euro. Na początku było ciężko ale dziś nie jest to temat polityczny, to jest coś normalnego. Właśnie podano, że na stanowisko przewodniczącej komisji zatrudnienia i spraw socjalnych PE, została wybrana Słowaczka Lucia Durisz Nicholsonova. Brawo Kobiety – ja właśnie o tym marzyłem – wpis “A może teraz Kobiety”. Szkoda tylko, że wystawiając i to dwukrotnie panią Beatę Szydło na to stanowisko, straciliśmy je. Polska powinna objąć to przewodnictwo, mam nadzieję, że nie będę musiał pisać dlaczego szkoda, że nie objęła. To dobrze, że kobiety w europejskiej polityce wygrywają, źle, że my Polacy “wyprzegrywamy”.

Dodaj komentarz